Tylu osobom bym podziękowała.
Bardzo lubię to nie upiększane zdjęcie.
Wiem, że jak rzucę, to złapiesz, zawołam, to będziesz.
To jest dopiero skarb :)
Na wstępie dodam kawałek ostatnio mojej ulubionej piosenki, która umila mi wędrówki po krainie wyobraźni, snucie planów dalszych i tych bliższych przed zapadnięciem w czeluścia niezbadanej przestrzeni snów.
I could live a little better with the myths and the lies
When the darkness broke in I just broke down and cried
I could live a little in a wider line
When the change is gone - when the urge is gone
To lose control
When here we come
?
"She's lost control", Joy Division
To dobry moment.
To piekielnie dobry moment.
Głęboka zaduma, wsłuchanie się w głos tubylcy, który od dawna zamieszkuje narzędzie urzeczywistniania pragnień z uwzględnieniem obranych poglądów, siłę sprawczą myśli, a może nawet mnie samą. Za dużo wyodrębniania a przecież tak łatwo można się zgubić. Zawsze wędrowałam po świecie i zadawałam pytania każdemu napotkanemu, który również przystanął na chwilę, jaka jestem? Opieranie się na wygodzie, na tym, że ktoś mnie parł do przodu, trzymał za rękę, tłumaczył, wskazywał paradoksalnie zahamowało mnie. Mogę żałować, że nie słuchałam, że byłam zamknięta na przyjmowanie drogocennej wiedzy. Oczywiście, mogę. Podświadomości najdroższa, niedoceniana, zgubna i zbawienna, już czas. Dlatego uznałam, że od analizowania bodźców, które mną rządzą, powinno się zacząć. Nie istnieją skuteczniejsze terapie szokowe niż świadome decyzje, skok z otwartymi oczyma w bezkresne morze.
*
To był dobry moment.
To był piekielnie dobry moment.
Dzisiaj doznałam bolesnego upadku, otwieram oczy i widzę, że skała, na którą patrzyłam w trakcie lotu, jest zastraszająco kanciasto zarysowana, jak sztylet, ma okropny grafitowy kolor a malowniczy pejzaż nie jest dużo bardziej zachwycający od pogorzeliska. Nie krzyczę, wiem, że głos odbiłby się od tej martwej skały. Nie umiem pływać, nie opanowałam nigdy tej umiejętności. Ograniczał mnie strach, jednak nie próbowałam mu sprostać. Najwyraźniej tego nie potrzebowałam. W tej chwili jedynie muszę się zdobyć się na ciszę. Cisza- wyraz pogardy wobec zagrywek niskich lotów a także niesamowitej klasy, taktu, elegancji. Nie jestem znikomą jednostką w obliczu tylu metrów wysokości, przewagi operowania niewybredną bronią, jaką jest znajomość ludzkich słabości. Pomimo amorów, żalu, nostalgii i w końcu bólu nie stanę w miejscu, chociaż i takie myśli pojawiały się w chwilach słabości.
Jeżeli wyniosę z tego lekcję to stanę się wielkim człowiekiem.
Nikomu tego nie obiecuję.
Ja to wiem.
Czasami słyszę w swojej głowie piękne zdanie "Nawet na samym dnie piekła możliwe jest dobro".
Zobaczymy.
Madzioool