takie sylwestrowe.
w sumie sylwester zleciał szybko a nowy rok zaczął się od grypy i przeziębionego pęcherza.
cztery dni umierania w łóżku i intensywnego leczenia czym się dało jednak pomogły.
najgorsze jest to, że został tydzień luzu i od przyszłego poniedziałku się znowu zaczyna.
a jak zwykle NIE CHCE MI SIĘ.
ale sesja, sesją.
wzięłam się za siebie pod wieloma względami.
postanowienia noworoczne są, o dziwo, ale są. jak na razie udaje mi się ich trzymać w połowie :D
mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.
generalnie też pozgłaszałam się na przeróżne szkolenia, by urozmaicić CV. a czemu, by nie? :)