Wiesz jak strasznie tęsknię?
Co wieczór kładę się z myślą, że jutro będzie ten dzień, kiedy uda mi się zapomnieć.
Albo kiedy Tobie przypomni się o moim istnieniu.
I zrozumiesz to, jak bardzo cierpię.
Cierpię głównie przez siebie, nie martw się.
Nie obwiniam Cię o nic.
Może jedynie o to, że z dnia na dzień robię się coraz bledsza, coraz mniej radosna, coraz mnie gadatliwa.
Lubiłeś, gdy się uśmiecham.
Lubiłeś, gdy mówię.
Uciszałeś mnie wtedy pocałunkami.
Jeszcze nikt w tak miły sposób nie zamknął mi ust, wiesz?
Uwielbiałam to.
I jestem pewna, że uwielbiam to nadal, choć tego nie czuję.
Lubiłam też przytulać się do Ciebie.
Było mi wtedy ciepło i tak dobrze.
Czułam, że jestem dla Ciebie najważniejsza, gdy mnie tak ściskałeś.
Czułam, że gdyby coś mi się stało to siedziałbyś przy mnie dzień i noc, i nie zasypiał, by nie przegapić mojego pierwszego wyraźniejszego ruchu.
Patrzyłbyś na mnie i gładził po dłoni.
Mówił mi, że mnie kochasz i że jestem najważniejsza.
I żebym w końcu poczuła się lepiej, bo nie radzisz sobie beze mnie.
Czy czułbyś się pusto?
I czy jeżeli wyobrazisz sobie taką sytuację, potrafisz powiedzieć jak ja czuję się teraz?
Chciałabym, żebyś wcielił się na moment we mnie.
Chciałabym, żebyś zobaczył, co przeżywam.
Żebyś zobaczył jak bardzo muszę udawać zadowolenie, radość.
Chyba najgorszemu wrogowi nie życzę tego, co dzieje się teraz w mojej głowie...