Długi weekend spędzony w domu. Z rodzicami i siostrą.
Nie ważne, że rozbiera choróbsko i męczy gorączka. Najważniejsze, że wśród domowników.
Niestety pogoda nie była zbyt przyjazna, a nie chciałam jeździć na Jemiole w deszczu. Łobuzica jest najprawdopodobniej źrebna znowu i nie może się przemęczać, poza tym wciąż ma kłopoty z kopytami. MImo wszysko siedziałam sporo z nią i jej córką, lubię przebywać z końmi. A koniki polskie są bardzo charakterne ;)
Uhh. Szykuje się ciężki tydzień. Dwa kolokwia + wejściówki. Żyć się odechciewa. Grr.