photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 21 PAŹDZIERNIKA 2015
258
Dodano: 21 PAŹDZIERNIKA 2015

Wait for me to come home..

Loving can hurt
Loving can hurt sometimes
But its the only thing
That I know

When it gets hard
You know it can get hard sometimes
It is the only thing that makes us feel alive

We keep this love in a photograph
We made these memories for ourselves
Where our eyes are never closing
Hearts are never broken
And time's forever frozen still

So you can keep me
Inside the pocket
Of your ripped jeans
Holding me closer
Till our eyes meet
You wont ever be alone
Wait for me to come home

 

Gdy księżyc rozsypany na pochowe obłoki, o dwa kroki za daleko, przepraść, wróćić nie jestem w roz-stanie, każde staranie przesiąknięte milczeniem, cierpieniem, skomleniem, by było dobrze.  Zbyt daleko by powziąć nadzieję, w twarz wiatr wieje, zimną podłogą i kocem ratując skrawki istnienia. Pragnienia niewykorzystane, za-przestane i za-przepaszczone. Opatrując rany nad ranem, bandażami lekkich uśmiechów kojąc strzaskane, do granic /wy/ trzymałości, poprzez mięśnie i kości, niepewnych niezapowiedzianych gości - neuronowe sploty. Po drugie, trzy po trzy czwarte, po-nieważ(ne) chybiłam. Jestem, choć chodź, choć byłam, minęłam, spadają.c na rzęsy wprost w brakryzysów, bym z rys zaszklonych i rysów dopuściła się opisów ponad te wewnętrzne- liczne strony drżącychłodno dłoni.. 

Dotyk dłoni. 
Przez ciało przechodzą dreszcze..Oczekiwania. 
Zmagania samej z[e] O?sobą.. I nagle sprawiasz, że jestem lekka. I lecę, mając gwiazdy w oczach, muzykę między stopami, krokami odmierzając chwile.. 
Ląduję. płucami wdychając cudowność tej chwili. ustami lapiac kazdy Twoj od.dech, by na dachu pierza ledwo co odmierzac czas do rozstania. nagrania nasze, muzyczne, gdy dusza spiewa o milosci, i wiecznosci..  

 Słowa drzazgami ranią dłonie, kruszą się na granicy warg, pełzają pod stopami, łączą się w kłącza, kłębią się, po drugiej stronie ulicznego lustra, na obcych suftach. Chwytam z cudzą duszą  na nieswoim ramieniu, za powidoki uleciałej chwili, biegnę, rozk-łez-adam rzęsy na złożonych do snu dłoniach. Dlaczego Ona. wspolnie ocalona, wspolnie ulubiona, MELAN.(nie.nie.nie.nie.) cholijnie wpleciona w Twoje slowa.. 

spiac przy mnie, po zcalowywaniu z mych ust lez, kres, odwracasz sie plecami by szeptac jej do ucha.

moja skrucha, wyba.czanie Mimo chłodów nie,-widzialnych murów sznurów przy-/po- wiązań siła wróciła, skoro Ty nie chcesz, choćbym nie wiem co robiła.

Bojąc się brzasków, potrzasków i strzaskanych osteologicznych tkanek.. W firanek mu.ślinie schowana ja, ocalona dla gwiazd oddechem płytkim, u(k)rywanym pod poduszką marzeniem, chłodem parkietowych problemów. Brak posiłków,  trudności w oddychaniu, lecz mimo to serce poddaje się śpiewaniu.. Dżemu. Jak mam Ci o tym opowiedzieć ? W Audsajder.owych Wehikułach Czasu, którego się nie da cofnąć, Modlę się modlitwą III : pozwól mi spróbować jeszcze raz.. Mijając Małą Aleję Róż, na powieżchnię wyłania się  świadomość, że w życiu piękne są tylko chwile..  

W roziskrzone spiętrzenie zmęczeń, w opadające ręce, rzęsy ciężkie od słońca, bez końca zachwycOna samo - lot - owymi widokami, za oknami przy których mijanie jest tylko kwestią czasu tak beztrosko wplątanego w zmartwienia. W śnienia powinnam opaść już godziny temu, jednak każemu mówię, że wszystko jest w porządku, w (s) pokoju pełnym pustki. Nie, nie zasnę dziś sama.. Porozmieszczam asymetrycznie Murakamiego, sympatycznie Mallarmégo, zachwycającego Wordswortha, Taylora Coleridge'a i Southeya. Zasnute smutkiem niebo zagląda mi przez poranione ramię, wtrącając się w co piąte przez dziesiąte słowo, uderzając w okna wiatrem w dźwiękach You Raise me up. W najgłębszej szufladzie schowałam rozpacz, zakopaną pod stertą listów pisanych do nikogo. Zamieszkałeś w najgłębszej przestrzeni między drzwiami a zalanym kroplami łez i deszczu oknem.Własnie dziś, ten najokrutniejszy rodzaj smutku, nieustępliwy, odporny na pospolite polepszanie humoru kawą, kawą, kawą, jaśminową herbatą i Jasonem Mrazem..W dzisiejszym obezwładniającym deszczowym chaosie, po szosie szusuję, modląc się by kartki pamiętnika nie spłynęły słowami które trzymają mnie przy zdrowych zmysłach choć chorym ciele. To nie wiele, zapytać jak się czuję, czy może się widzimy, czy po kilku latach milczenia wpadnę na Ciebie na mieście, spojrzę w oczy i odpadnę? Zapomnę co czułam gdy ciało rozrywało się na strzępy niedoborem Twojego dotyku, gdy na rzemyku schowałam łańcuszek od Ciebie, pod poduszką, i tulę się do Niego w nocy bo nic mi nie zostało? Trudno zapytać co się stało czy może kakao, czy herbatę, wspólnie rozmową posłodzimy? Ile jeszcze ostatnich szans, ile raz.y roz.czarować swoje dłonie, swoje usta, które z krzyzkiem budząc się w nocy z koszmarów tych czarów chciały by użyć, by być. Blisko. ponad wszystko. 

 

umiera każdy skrawek nadziei. sekunda za sekundą, krokodyle włzy malują wizaze..

A ja marze 
Chcę, walczę, walczyłam.
Brakło sił.
chcę byś był.  

Informacje o madlennnnn


Inni zdjęcia: 06.03.2025 bolimnieniebo29.03.2025 bolimnieniebo01.03.2025 bolimnieniebo07.03.2025 bolimnieniebo16.12.2021 bolimnieniebo17.10.2010 bolimnienieboJedno wątpiące serce wystarczy philosophysophie2025.4 xxtenshidarkxx... maxima24... maxima24