Witam, witam, właśnie uciekły mi dwa angielskie, z tegoż powodu nie jestem wcale zawiedziona, siedzę na stancji i nic więcej, o 16 mam chór, wrócę, pouczę się, przygotuję do spania i wiem też jak będzie wyglądał cały mój jutrzejszy dzień. To w takim razie taki stan rzeczy jest dobry? Czy czuć się w takim stanie rzeczy szczęśliwa? Warto sobie powiedzieć tak, bo to jak z myślami nie te górnolotne co wysoką lecą i spadają, ale takie które wysoko nie latają i nie grozi im upadek. Tak samo jest z poczuciem zadowolenia. I rodzi się pytanie kolejne czy to już można nazwać spełnieniem? Takie nowo narodzone pytania będą raczkować, rosnąć, dojrzewać, aż w końcu zrodzą nowe pytania i zapeniam was pytania bezdzietne wcale nie są złe, ba są lepsze od tych rozmnażających się, bo czy ten wyż demograficzny pytań nie zrodzi śmierci idei?
Mam nową koleżankę w klasie, żyje do soboty w sensie ja nie koleżanka, potem party party z boginiami, już się niedoczekuje. Pozdrawiam tych co przeczytali pierwszą część tegoż, wyczerpującego tekstu.