Znowu dawno mnie tu nie bylo. Powodow bylo duzo i nadal sa. Przed wszystkim znalazlam sie na miesiac w Anglii. Nie na wakacje, a do pracy. Chcialam wreszcie sprobowac i doswiadczyc na wlasnej skorze jak jest. Czy jest tak "kolorowo" jak wszyscy mowia, czy jest moze calkiem inaczej. Radosc byla duza, ze wreszcie wyjade zobacze jak jest i bede mogla sama stworzyc sobie obraz i zdanie na temat tego jak to wszystko wyglada. I coooz... doswiadczylam... doswiadczylam tego tak, ze licze dni do powrotu, a zostal mi tylko tydzien pracy i 11.08 wracam <3 wreszcie.
Nie trace nadzieje, ze za granica mozna zyc i jest super, bo w koncu tyle osobom sie to udaje... jednak stwierdzam, ze na chwile obecna to nic dla mnie... za duzo zlego sie tu dzieje, za slaba mam psychike na sytuacje jakie mialy tu miejsce, za bardzo tesknie za wszystkim... i chociaz tyle razy mialam dosyc mojej wioski, tak teraz lzy cisna mi sie same jak pomysle o tym, ze mogla bym spacerowac z psem, ze mogla bym skoczyc sobie do lasu z Piccolina i Toska...
Niestety, na chwile obecna nie jestem gotowa na takie duze zmiany i na pewno nie planuje w kolejne wakacje powrocic do pracy za granica, a juz na pewno nie do Anglii.
Nie mowie, ze odradzam wyjazdu kazdemu, ze to istne pieklo itd itp, tak nie jest. Jest to na bank lepsze zycie, na bank wieksze pieniadze, ale na pewno nie jest to sytuacja dla kazdego. Ja stwierdzam sama dla siebie, ze ja aktualnie nie jestem gotowa na taka zmiane, jednak nie przekreslam w przyszlosci wyjazdu. Przede wszystkim trzeba zabrac ze soba osobe, ktra bedzie nas wspierala ;) wtedy na pewno latwiej bedzie przezyc taki wyjazd.