Ludzie masowo rzucają się pod pociągi, liczę w swojej małej głowie ile spóźnionych kolacji w domach odbyło się przez jedne zwłoki rozciągnięte po torach. Hm.
Mama mówi, że nie wytrzymują, czasy ciężkie, przyszły takie a nie inne i zamiast się leczyć ludzie nie wytrzymują i skaczą.
Jestem o P. cholernie zazdrosna. Jakbym nie czuła miłości. Chociaż teraz i tak czuję ją bardziej niż przez ostatni miesiąc bycia z Nim. Pewnie bardzo zabolą go te słowa. Prędzej czy później trafi tu znów, rozczaruje się. Widzisz P. Ja to rozczarowanie. Gdyby wyrzuty sumienia mogły jeść, pewnie byłabym teraz chuda i ładna jak wszystkie znajome i koleżanki P. Tak, zawsze się do nich porównywałam. Tak, zawsze się bałam, że zostawi,że będzie ktoś lepszy. Strasznie egoistyczne to było - bo - faktycznie powienien być ktoś lepszy.
Staram się odsuwać od siebie myśl, że wiecznie nie będzie sam. Mdleję cztery razy na sekundę, kiedy niezauważona mijam go na przystankach czy uczelnianych budynkach z kobietą. Boję się cholernie, że ktoś mi Go zabierze. Mimo, że nie mój.
Niah, nie, stop stop stop.
Zacznijmy tą historię jeszcze raz. Mam 21 lat, jestem zdecydowanie bardziej silna niż mi się wydaje.
Mam pracę, książki, chore serce, nie leczoną bulimię, smutne oczy i bałagan.
Ale radzę sobie świetnie, kiedyś będę Mamą Antoniego, Alicji i Rity Aleksandry.
Dobrą żoną.
Ale teraz mam 21 lat i z trudem powstrzymuję się, by nie podzielić losu ludzi z pierwszego zdania mojego wpisu.