Candice.
Candice miała przeprowadzić się z Nowego Jorku do Warszawy. Jej mama- Nestee, poochodzi z Jamajki, a jej tato- Adam, z Polski. Dziewczyna od najmłodszych lat mieszkała wraz z rodzicami u ukochanej babci, Mary. Babcia miała wielką posiadłość na Manhattanie. Ogromną willę rodzina Candice dzieliła z wysokim blondynem, Troyem. To właśnie on był obiektem pierwszych westchnień Can. Dziewczyna była zawiedziona perspektywą, iż musi zostawić piękny Nowy Jork, na rzecz Wawy. Przyszedł ten straszny dzień, 13 sierpnia - PIĄTEK. Właśnie wtedy odlatywał samolot to centrum Polski. Candice umiała mówić po polsku, aczkolwiek jej słownictwo nie było wystarczająco bogate, jak na szesnastolatkę. Nastolatka pogodziła się z tym, że będzie musiała żyć bez imprez u Troya, ale nie mogła pozostawić swojej najleszej przyjaciółki, Jennifer. Can i Jenny były ze sobą bardzo zżyte. Obiecały odwiedzać się regularnie- 2 razy w miesiącu. Nie zachwycało to oczywiście naszej Candice.
Wsiadła to samolotu, założyła słuchawki na uszy i od razu odpłynęła. Obudziła się w Warszawie. Wysiadła spokojnie, w towarzystwie Nestee i Adama. Znajoma matki, Paulina, podwiozła ich do nowego domu. NOWY DOM - to pojęcie było zupełnie obce dla Candice. Weszła do domu trzymając klatkę swojego kota, Cosabelli. Cieszyła się, że chociaż ją będzie mieć koło siebie. Nestee zaprowadziła ją do pokoju na piętrze. Ściany były zielone, a łóżko brązowe. Wszędzie dużo roślin. Było dokładnie tak, jak chciała Can. Czuła się tutaj jak w buszu, nawet Cosa się zaklimatyzowała. Zmęczone opadły na miękkie łóżko. Od razu wpadł Adam:
- Candice, chodź poznać nowych sąsiadów. Zabierz Cosabellę, oni też mają pieska.
Dziewczyna niechętnie zwlokła się z łóżka. Wzięła pieska na ręce i razem zeszły na dół. W Polsce okazali się mieszkać naprawdę mili ludzie. Po prawej stronie mieszkała rosjanka Natasha z siostrą Anją oraz mężem tej drugiej, Andree'em. Po lewej stronie mieszkali Polacy. Piękna kobieta, Zuzanna, jej mąż- Tomasz i ich syn, Marcin, w wieku Candice. Dziewczyna popatrzyła na niego i przyjaźnie się uśmiechnęła. Chłopak popatrzył wrednie i odwrócił się do niej tyłem. Nastolatka nie dała za wygraną, nie chciała mieć wrogów w Polsce. Podeszła i powiedziała:
- Cześć. Jestem Candice.
Chłopak popatrzył na nią i co zdziwiło Can, uśmiechnął się.
- Ja jestem Marcin. Sory za tą reakcję, nie lubię nowych. Przed wami byli tu okropni sztywniacy.
- Tak, słyszałam o nich.
Candice od razu wiedziała, że nie zaprzyjaźni się z Marcinem. Odwróciła się i wróciła do domu.
~MadameKoza