Wszystko zaczęło się w 2002 roku...
Wtedy po raz pierwszy założyłem komżę, rok później szatkę i zaczęła się moja piękna przygoda.
Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj...
Lato, ja mały urwis chcący zostać ministrantem śmiało i odważnie poszedłem z mamą do księdza Zygmunta z pytaniem a zarazem prośbą czy mogę zostać ministrantem ?
" - A będziesz grzeczny "? odpowiedział ksiądz
- "Oczywiście" odrzekłem.
Tak więc tego letniego dnia otrzymałem pierwszą komżę
i poszedłem od razu służyć przy ołtarzu.
Mijały dni, miesiące, lata a ja i moja wiara rosły u boku
tego wyjątkowego księdza.
Dziś to już 19 lat mojej służby.
Smutny dzień... niedawno wróciłem z pogrzebu
żegnając się z Tobą po raz ostatni...
Zawsze Cię widziałem z uśmiechem na twarzy, żartem,
który każdego umiał rozbawić
i ogromnym, szczerym sercem.
Nasze rozmowy zapamiętam na zawsze szczególnie te z ostatniego roku.
Twoje rady, wyjątkowe kazania, które łapały za serce i doprowadzały do łez...
Zawsze kiedy służyłem na Twojej mszy witałeś się ze mną serdecznie i powtarzałeś swoje utarte zdanie na temat mojego przyszłego ślubu, które powodowały uśmiech na mojej twarzy.
Dziś moje serce przeszywa smutek, żal bo odszedłeś księże i pozostała cisza...
Dziś ...chcę Cię zapamiętać jako
człowieka zadowolonego, uśmiechniętego, kochającego Boga.
61 lat kapłaństwa to bardzo długa i trudna droga, która jestem pewny i przekonany zaprowadziła Cię wprost do nieba do raju
gdzie już nie doświadczasz choroby.
Dziś moje serce krzyczy głośne : dziękuję !
Dwa dni temu śniłeś mi się drogi księże i tak jak mnie prosiłeś i pytałeś
dziś spełniłem Twoją prośbę.
Zadanie wykonałem.
Zostaniesz na zawsze w moim sercu, pamięci i na pamiątkowych zdjęciach.
Spoczywaj w pokoju.