wczoraj dzien dziecka byl.
od rana nudny. dzien spedzony przed komputerem i telewizorem.
ale wieczorem.
wybawila mnie z nudnej egzystencji Pauli.:*
i bylysmy pod muszla.
sam fakt ze ja gdzies wyszlam[wyjechalam] byl podniecajacy.
i tam bylo fajnie.
z dałnikami.< 3
kochanymi dałnikami.
cd. zdjecia.
tragiczne. jak chujek ale to nic.
moj prywatny balagan i moje prywatne obgryzione paznokcie.
[edit.]
skonczy sie na tym ze wylece stad i nie zakoncze spraw ktore sa wazne.
ale nie potrafie chyba mowic co mysle.
mowie to co oni chca uslyszec.
pomocy!