Jak odnaleźć się w sytuacji, gdy czujesz, że między TOBĄ, a tym czym jesteś w obecnej chwili nie ma nic wspólnego? No dobra, może jest, COŚ. To tak, jakbym z winogrona stała się rodzynkiem. Utrata koloru, świeżości, mocy, wielkości, właściwości. Na rzecz czego.. Niby jest kilka elementów łączących, ale to w chuj nie to samo. Coś mnie blokuje. Chciałabym tyle, a robię zupełne nic. Zawsze wiele od siebie wymagałam, mniej od życia. Może to był błąd bo po drodze zgubiłam to, do czego dążyłam, nie zwracając uwagi na wszystko co mnie otaczało. Wyczerpałam się, nie wiem kiedy się to stało, ale czuję się jak bezużyteczny śmieć. To chyba odpowiednie określenie w tym kontekście i jedyne słuszne.
Tutaj, na dole nie jest tak ładnie. Niech ktoś rzuci mi linę, proszę..