znowu zaczynam i aż mi wstyd.
odchodzę i wracam.
życie mi się pokomplikowało, wiecie?
studia na pwr to nie dla mnie więc zrezygnowałam. koniec z robieniem tego czego oczekują ode mnie inni. chcieli politechniki i co z tego wyszło? nie jestem głupia, lubię matme, zdałam nawet rozszerzoną fizykę. rok męczarni i nerwów. i po co?
teraz kolejny rok. kolejny rok nauki do matury, tym razem z rozszerzonego polskiego i w końcu będę realizowała marzenia. już nie chę z nich zrezygnować. ale studenckie mieszkanie zostaje, zostają wydatki i moje wyrzuty sumienia, że zawiodłam rodziców i ich naciągam. i niby mnie wspierają i są dla mnie przecudowni ale czuję się z tym źle.
przytyłam. przez to wszystko.
171cm
56kg
dieta jabłkowa przez 3-4 dni a potem jak najmniej.
basen basen basen.
dam radę.
i będę tak chudła aż zniknę.
wtedy nie będzie wyrzutów sumienia i zawiedzionych nadziei.
wciąż jestem z M. wspiera mnie jak może ale chyba się wypalamy. a może po 3 latach ten związek wchodzi juz w inną faze? myślimy o przyszłości, wspólnej ale czy to wszystko się spełni...