hmm...była kiedyś taka zabawa....nazywała się "podchody". Pewnie wywodziła się od harcerzy....Dzieliliśmy się na dwie grupy i jedna to byli uciekający, a druga szukający. I ci szukający liczyli do iluś tam (najczęściej do stu), a w tym czasie tamci gdzieś uciekali. Musieli jednak rysować strzałki białą kredą na płytach chodnikowych, by tamci mogli ich znaleźć. Czasami robli mylne strzałki, aby móc zyskać na czasie. Szukający wygrywali, gdy udało im się dogonić tamtych, a gdy nie,. przegrywali ze swoimi przeciwnikami. Bardzo lubiałam tę zabawę. Zawsze byłam z tymi, którzy uciekali. I widocznie coś mi z tego zostało do dzisiaj.
A na zdjęciu oczywiście ja.
Jako malutka Madzia.
Uwielbiam wspominać.
i to tyle...
Pozdrawiam Wszystkich.