0luska93 Powiedziałaś:
pocałunek jak żyletka
o smaku grobu.
A ja ci mówię:
uśmiech jak morderstwo,
w dzień jasny i rażący.
Dotyk jak sople lodu,
przebijające ciało na wylot...
Na stole leży żyletka.
Chłodne ostrze mruga do mnie, daje mi znak.
Noc jest młoda,
Świt daleko...
Nikt się nie dowie, bo nikogo to nie obchodzi,
Zrobię to jeszcze raz,
Na pewno nie ostatni...
Sięgam po blade ostrze, czuję jego smak.
Zimno...
Przeciągam nim po skórze...
Raz, dwa, jeszcze i jeszcze...
Czuję smak krwi...
Ciepły napój życia...
Jeszcze nie czas...
Jeszcze nie dziś...
Ostrze upadło na podłogę...
Kap, kap, kap, kap........