Nie potrzebuję sztucznego zachwytu i oklasków bez zrozumienia, cudownej oceny ze strony szanownego państwa w Polsce zwanego dumnie pod nazwą jury. Pani z twarzą, której śmiech ogranicza codziennie nowa dawka jadu kiełbasianego pakowanego ot tak, na śniadanko, wcale nie rozumie, pani aktorka moich uczuć i wcale nie wie kim jestem. Nie potrzebuję przyjaźni z rodzaju 'jesteś fajna'. Nie potrzebuję niczego więcej oprócz ciepła rąk moich Przyjaciół, wynikającego ze szczerej miłości i zrozumienia.
Nad miastem różowe łuny pulsują po zmroku
Bezkształtne wagony złudzeń sterują do domów...
Coma