Lubię, jak na mnie patrzysz i mruczysz
Jak za mną widzisz tylko biały sufit
Lubię brać Twoją twarz w swoje dłonie
I całować Cię przez włosy z natury szatynowe
Ty, nie potrzeba mi więcej
Choć zabrzmi to banalnie, to wciąż za Tobą tęsknię
I nie zabiegam o szczęście
Choć brzmi to górnolotnie, dam świat za Twoją rękę
Dwie planety po różnych stronach ziemi
Mają dwa obce języki, lecz tak bardzo siebie pragną
Czasem jedno drugie chciałoby zastrzelić
Chociaż nasze ciała rozmawiają w esperanto
Chodź do mnie, nawet jeśli stanę w ogniu
Wiem, że przyjdziesz do mnie, nawet jeśli splamię obrus
I nie musisz być Gavlyn, póki świecą nam gwiazdy
kierunek BARCELONA!