Czuje pustke, nie potrafie okreslic nawet okreslic co mi jest, co sie ze mna dzieje.
To jest silniejsze ode mnie. Nie radze sobie z tym.. to mnie przygniata.
Tak bardzo chcialabym wiedziec co mi jest, co jest nie tak.. A moze prawda jest taka ze wiem, a wmawiam sobie, ze nie. Bo przeciez tak nie wypada, bo przeciez to jest takie glupie. Przeciez ty nie chcesz by tak bylo.
I zawsze gdy widze swoje odbicie w lustrze to tylko w myslach tekst ''Kurde Marta, ogarnij sie! Nie chcesz tego, jestes glupia!''
I te samotne wieczory, ktore mnie przytlaczaja jeszcze bardziej, te wszystkie chore wspomnienia, te 18426762 mysli na minute,
Dajcie mi 'tamto' zycie.
Co robic....gdy sama nawet siebie nie rozumiesz. Co ci jest, czemu, dlaczego, po co o tym w ogole myslisz.
Przeciez jest dobrze tak jak jest! Po co ty chcesz to zmieniac.
Chyba nie daje sobie rady, te samotne wieczory, gdy nie ma przyjaciol obok. A z tym wiaze sie jeszcze inna trudna sprawa, ktora tak choolernie boli. Gdy przypominam sobie te plakanie w poduszke, bo tak bardzo mi jej brakuje. Nie ma tak naprawde komu sie zwierzyc, tak porzadkie z wszystkiego...... bol, lzy i smutek. Nie wazne. Przeciez trzeba sie ruszyc kiedys, kiedys..
pytania? ask..