Wciąż utrzymujemy kontakt, piszemy prawie codziennie. Czy naprawdę się potrzebujemy? Czy po prostu lubimy otulać się nadzieją, ciągle coś sobie obiecywać. Wiem, że lubię z nim pisać, każda wiadomość od niego sprawia mi przyjemność. Lubię to w jaki sposób odbiera moją osobę, ja w nim wychwytuje także jego najlepsze cechy.
Zaczęłam studia, mam 12-sto osobową grupę. Jak na razie nie mam opinii co do mojego kierunku, ale nie narzekam. Przedmioty mi odpowiadają, chodzę na zajecia i staram się skrupulatnie zbierać i zapisywać notatki. Największe zamieszanie rozgrywa się przy zamieszkaniu. Najpierw pierwszy tydzień zameldowałam się w akademiku obok mojego campusu w trójce, później dojeżdżałam na zmiane z kilkoma nocjlegami.. A ten tydzień spędziłam w jedynce, w drugim akademiku na innym camupusie, 4 km oddalnym od pierwszego. Także nie ominęło mnie wstawanie o 6 rano, czylli wychodzi na to samo jakbym dojeżdżała z domu. Ucieszyłam się, gdy znalazło się tam dla mnie miejsce, jednak te 4 dni, zweryfikowały, że to nie są warunki adekwatne do moich potrzeb. Głośna impreza w każdy poniedziałek i czwartek, dodatkowo 10 godzin remontu, trwającego codziennie do prawdopodobnie grudnia lub nowego roku. Co za tym idzie, nie można zapraszać w tym czasie gości. Szukam aktualnie stancji. Było mało snu w ciągu tego tygodnia, dużo jedzenia. Ale pomału się "wyciszam" i wysypiam, także wróci umiar ze zdwojoną siłą. Ten weekend będę bazować na śniadaniach i wodzie. Przyszły tydzień (do czwartku), na śniadaniu, zupie, wodzie i kawie z automatu.
Dodatkowo zaczęłam brać anty.