Nie dodawałam tutaj niczego, bo wbrew temu co pisałam ostatnio, miałam ogromną nadzieję, że będę mogła tutaj znów coś umieścić z O. w roli głównej. Ale najwyraźniej wolał zejść ze sceny, na zapleczu również go nie było, wiem, bo szukałam przez 37 dni, każdego dnia. A jego odyseje ''pożegnalną" znam już chyba na pamięć, a interpretację nawet nie próbują zlać się w jedną całość. Imponował mi pod każdym względem.. jego zachowanie, słowa, a nawet jego głos. Do teraz jak tylko sobie przypomnę, przechodzą mnie ciarki. Wiedziałam, że to nie będzie trwało wiecznie, ale jeszcze nie chciałam tego kończyć, za szybko. Wypaliłam całą paczkę papierosów która została mi od spotkania z koleżankami. W sumie dość dziwna sytuacja się z tym wiążę. Znajomy mojej jednej koleżanki, powiedział, że nas poczęstuje, wyszedł i powiedział, że jednak nie ma fajek i zaczął sam palić. Mniejsza. Codziennie chodzi mi po głowie nasza ostatnia rozmowa na messengerze. ,,Nie chcę abyś się blokowała", ,,Lubię jak dziewczyna jest chętna do rozmowy'', ,,Odniosłem inne wrażenie''. Wróć. Proszę. Przy nikim nie czuje się tak jak przy Tobie, nawet jak jesteś skupiony bardziej na swoim telefonie niż na mnie, przy nikim nie czuje się bardziej zauważona jak przy Tobie. Najchętniej nigdy nie wychodziłabym z uścisku Twoich ramion, choć Ty chciałeś czegoś innego. Właśnie.. Czego chciałeś? Bardziej zależało Ci na tańcu niż na mnie? Przyznaj, tak naprawdę o co chodziło?