Życie jest snem,
A gdy się obudzisz,umierasz.
Każdy oddech,każdy gest,każde uczucie,
Nie jest prawdziwe.
Tak naprawdę,
Nie umiemy żyć.
Moje życie było smutne.
Kolorowe,ale szare,
Niby wszystko się liczy,
Ale to nie ma znaczenia.
Pewnego dnia coś się wydarzyło,
Zobaczyłem dwie Istoty.
Były nieprawdziwe,takie inne,
Jak nie stąd.
Ciągle wesołe,uśmiechnięte,
Były słońcem,którego promieniami,mnie porwały.
Myślałem,że to wyobraźnia,wymysł.
Ale to była prawda,
Prawda do nie uwieżenia,
Prawda nie prawdziwa,lecz prawdziwa.
One,te istoty ,
Wyróżniały się wśród tłumu,
Żaden stereotyp,nic na siłę,
Tylko miłość i braterstwo.
Nauczyły mnie żyć,w ich obecności
Czułem się,jak z innego świata,
Lepszego świata.
Dowiedziałem się,że to co widzę to imitacja życia.
Nauczyły mnie żyć,kochać,widzieć piękno.
Dzisiaj budzę się ze snu,
Wiem,że to koniec,tego świata,
Świata mitów i wymysłów.
Widzę je nade mną,
Dwie Istoty,które kocham,
Których bym nikomu nie oddał,
I dla którch bym zrobił wszystko.
Stoją nade mną,uśmiechają się,
Są wesołe,promienieją słońcem,
Dzięki nim,wiem,że jestem inny,lepszy niż kiedyś,
Umiem wreszcie żyć i kochać.
Teraz,już,patrzę na nie z gwiazd i wiem,
Że Są Darem Bożym.
Z dedykacja dla Moniki I Oli.
Striker994.