Odkąd skończyłam 17 lat wszystko zdaje się idealnie układać a świat przestaje działać na złość mi. To cudowny czas. Bałtyk z moimi dziewczynami , zrozumienie kilku ważnych rzeczy i przede wszystkim kolejna szansa na szczęście. Tak jak sobie obiecałam , wyszłam z feminizmu [ w moim przypadku to była jakaś groźna odmiana ( puszcza oczko ) ] i wierzę, że będzie jeszcze lepiej. Samotnością jestem już znużona a , że los znów stawia mnie przed wyborem nieuniknionych niespodzianek nie zamierzam się poddawać , choć strach znów mnie paraliżuje. Mam od zawsze spore problemy z zakochiwaniem się. Udaję że nie widzę jak często wyciągam telefon , by napisać smsa , jak martwię się kiedy coś jest nie tak , jak chodzę spać z uśmiechem na twarzy. Wydaje mi się , że to coś zwyczajnego , a kiedy się kończy przeze mnie nie dostrzeżone i niedocenione słyszę w duchu "przecież byłaś szczęśliwa..". Nie potrafię dostrzec swoich uczuć kiedy jest na to czas , a gdy jest już za późno co raz częściej nie potrafię nad nimi panować. Myślałam , że nie będę tu więcej pisać o sobie , ale to rodzaj mojej praktyki na przyszłość. Po za tym nie zawiodę swoich fanów [ uśmiecha się ]. Coś się wyraźnie zmieniło a ja przepełniona optymizmem znów zaczynam coś od nowa z nadzieją , że udowodnię przede wszystkim sobie , że można lepiej. I tym razem to docenię.
"Jeśli spodziewasz się zbyt wiele, to nic nie jest w stanie cię zadowolić. Kiedy niczego nie oczekujesz wszystko może cię uszczęśliwić."
Samuel Hazo