Chciałbym umrzeć z miłości.
Nawet nie wiesz, jak kocham to miejsce. Nawet nie wiesz, jak często tam jestem. Nawet nie wiesz, jak często jesteś tam razem ze mną...
Czasem ktoś mnie nachodzi. Nie daje mi normalnie funkcjonować. Męczy mnie.
A ja? Nie chcę go. Nie potrzebuję tego. Ale co mi to da? Choćby nie wiadomo jak bardzo bym go wyganiała,
on cały czas wraca, śledzi mnie. Siada przy mnie, tak jak gdyby nigdy nic. Czuje się honorowym gościem.
Nie dla mnie. Bo czym jest dla mojej osoby? Takim niby małym, ale wielkim, natrętnym intruzem.
W oczach innych jest przecież niewidoczny, a na pewno łatwy do usunięcia. Lecz w moich...
No właśnie, a w moich? Moje oczy widząc go, nie reagują już tak gwałtownie, jak kiedyś...
Wiedzą, że nie są dość dobrymi przeciwnikami dla niego. Zaraz, przecież oczy nie grają tu żadnej roli.
One przecież nie widzą. Widzi go mój umysł. To on jest tu głównym graczem. To on wie, że jest zbyt bezradny.
Zbyt bezradny na to, żeby cokolwiek tu zmienić. Czy jest to prawdą? Oczywiście, że nie...
Umysł gdyby chciał, to pozbył by się go w jednej chwili, w ułamku sekundy. No więc w czym problem ?
W tym, że on tego nie chce. Wyganianie go, nie jest jego celem. Jego celem jest coś zupełnie przeciwnego.
On chce go ponownie oswoić. Chce, żeby było tak jak kiedyś, żeby on był taki jak kiedyś.
Nie chce go widzieć koło siebie, jako intruza. W tym momencie przybiera taką rolę.
Chce go widzieć jako najważniejszą część. Kiedyś był tą częścią. Coś uderzyło w tą część.
Rozpadła się na kawałki. Mógłby je pozbierać, próbować złożyć. Niestety, po złożeniu nie byłby już taki sam.
Drugi problem jest taki, że całość nie rozpadła się na kilka kawałków. Została podzielona na miliony skomplikowanych cząsteczek.
Umysł nie poddał się tak ławo. Zbyt bardzo chciał to wszystko naprawić, powrócić do tego, co było.
Udało mu się poskładać te miliony, skleił je. Ale czy wszystkie? Nie... brakuje jednego kawałka.
Ten jeden, maleńki kawałek, najmniejszy z nich wszystkich, mający największą wartość, zniknął.
Szukanie jego jest wręcz nierealne. Czyżby? Nie dla mnie. Ja wiem gdzie on jest.
Widzę go przez cały czas, czuję go tak intensywnie... Ten kawałek jest Twoją własnością.
Ty go posiadasz. Oglądasz go, obracając nim, myśląc... Sam już się pogubiłeś.
Doskonale wiesz, że mając go, jesteś punktem końcowym. Możesz dać szansę ponownie.
Możesz go wyrzucić, schować, zniszczyć. Lecz możesz też sprawić, że wszystko wróci.
Trzymasz w rękach najcenniejszą rzecz w moim życiu. W moim zajmuje to stanowisko, lecz czy w Twoim?
Co teraz zrobisz ?
Proszę, oddaj mi tą ostatnią cząsteczkę całości. Ponieważ ja, tęsknie za przeszłością.