"nasze słodkie koci-łapci"
_____________________
Była ciepła, bezchmurna noc i gwiazdy migotały
na niebie przy delikatnym szmerze drzew
okalających miejsce, w którym się znaleźli -
zupełnie sami, otuleni ciepłymi podmuchami
wiatru. Taflę jeziora przecinał
księżyc w pełni, tworząc niezwykły obraz
migoczący w ciemności. Patrzył na nią,
jakby była niespotykanym, jedynym w swoim rodzaju
kwiatem herbacianej róży, z płatkami
delikatnymi niczym jedwab.
Patrzył nieco zmrużonymi oczami,
jakby to od niej bił księżycowy blask
rozświetlający mrok, który ich otaczał.
Chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie,
żeby już zawsze patrzył na nią
z takim spokojem, z taką czułością.
-Pocałuj mnie. - powiedziała ściszonym głosem,
a drżał on jak szarpnięta struna gitary.
-Pocałuj. - powtórzyła raz jeszcze, dużo ciszej
niż poprzednio. I zanim zdążyła powtórzyć to
po raz trzeci - poczuła ciepło jego warg.
Rozkoszował się jej smakiem, jakby była
dojrzałym owocem, który rozpływał się w jego
ustach. Gładził jej szyję wolnymi
pociągnięciami opuszków palców od ucha,
aż po dekolt, wywołując u niej gęsią skórkę.
Trwali tak blisko siebie, wydawało by się
całą wieczność, napawając się sobą nawzajem
jakby któreś z nich miało za chwilę zniknąć
na zawsze..
"And still what will be - will be
There is no fear about it"