No i koniec tego dobrego. ' W końcu zgodnie z obietnicami wróciłyśmy do domu' xD Wyjazd myślę udany, zero czasu na nudę i wiele, wiele wrażeń. Każdy dzień spędzony pod innym hasłem... lecz i ten pechowy musiał nastać - poniedziałek m.in. z kanarami Lecz nie o tym... myślę, że i gorsze dni się zdarzają... całe szczęście, że im dalej wyjazdu tym atmosfera lepsza.
Uwielbiam Was!
Pierwsze dwa dni spotkaniowo - organizacyjne. I biedny mój Napulek :*
Cysia odjeżdżająca z naszymi biletami tramwajem przeszła samą siebie :D
Cysia w tramwaju kupuje bilety, następnie stoi sobie w nim
My (całą kupką) : Cysiaa ale my nie możemy wejść - nie zmieścimy się...
Cysia: Niee?
W tym momencie pan kierowca spogląda na nas i drzwi tramwaju się zamykają.
Cysia odjeżdża z miną o.O
Fanclubowego spotkania również nie zapomnę... Kameliowa dama rozładowała toksyczną atmosferę. Ah wielkie dzięki :D Mojito to przepyszny drink... nie piłam nigdy nic lepszego :D Impreza z Cafe Ferber przeniosła się do naszego sierocińca vel. Hostelu :D W rezultacie było tak fajnie, że Gosia została u nas na noc :)
W poniedziałek Napi musiała jechać bu :( Nstępnym razem masz u swojego bossa załatwić cały wyjazd a nie jedynie namiastkę no!
Jedyny dzień kiedy można było poplażować i znów trucizna w powietrzu... ale każdemu się zdarza. Później 'przemiłe' spotkanie z gdańskimi kanarami... chyba wspólne kłopoty znów rozładowały atmosferę... cholera ale dlaczego w taki sposób? :D... Mimo wszystko całkiem zabawnie się zrobiło.
We wtorek właściwie spałyśmy do 11, zamówiłyśmy pizzę z 20 zażaleniami :D A ciasto grube jest zdecydowanie zbyt cienkie! Z domu wyszłyśmy po 16 i udałyśmy się do Sopotu...
Z Cysia i Sai spędziłyśmy noc w Sopocie... Mc Flurry, herbatka, mojito (ahhh ^^), spacer po molo, letnia kawiarenka WP i pan słuchający muzyki przy której zasypiał, buduar na molo i ostateczny finisz - spacerek po molo po raz drugi. "Dniało' już... właściwie chciałyśmy zobaczyć wschód słońca... ale albo przegapiłyśmy albo było zbyt pochmurnie. Ludzie włóczący się poranną porą po Sopocie są zabawni :D Pani z Helu z kieliszkiem wina i Piotrek, Fil, Byczuś czy Marcin (wszystkie określenia dotyczą jednej i tej samej osoby ^^) dostarczyli nam śmiechu z samego rana :D Byczusiowi dziękujemy za odprowadzenie nas do bSKM'u i rozbawianie na każdym kroku
Środa - Stogi i burza brrr.. (zdjęcie na górze - czołówka filmu "Zgon pod MOLO")
i w czwartek powrót
Wszystko opisane skrótowo, to co my tylko wiemy zostanie dla nas Bez potrzeby przekazywania wnukom
Teraz czekamy na niedzielę i koncert Łukasza w Ostrołęce. Ojj będzie się działo