Poznałam dalekiego kuzyna...
Przystojny,
I można by rzec, że jest tak dalekim krewnym, że słowo "kuzyn" znika.
Jest świetny,
bardzo dobrze rozmawia mi się z nim, znam go półtorej dnia, a czuję jakby co najmniej 10 lat...
Nie wiem, czy do czegoś nawiązuję.. nieistotne,
Jest bardzo mądry, utalentowany,
Przyjeżdżając tu, nie zna nikogo, musi się odnaleźć w tym miejscu.
Szybko nawiązuje bardzo dobry kontakt ze mną i
mówi mi, że spotyka się dziś wieczorem z dziewczyną.
Szczerze powiedziawszy nie ucieszył mnie ten fakt, bo
mimo,że jest moim kuzynem(pamiętajmy, że bardzo daleeekim)
spodobał mi się. Jakby miłość od pierwszego wejrzenia,
nie,
od pierwszej konwersacji, hihi.
Taak, no i wróciwszy z randki, mówi mi, że była to totalna klapa,
że spodziewał się czegoś innego i, że pierwszy wieczór w nowym mieście nie poszedł mu zbyt dobrze.
Wraca późno, od razu pisze mi wiadomość, że nic z tego nie wyszło.
Wpada do mnie i zaczynamy o tym rozmawiać...
Potem się śmiejemy, żartujemy,
kiedy nagle....