Gdzieś w okolicach ostatnich 10 metrów dzielących mnie od drzwi mieszkania, postanowiłam zsunąć się po ścianie w dół, na zimną posadzkę. Odczekałam aż mdłości miną i poczołgałam się w stronę klamki do nieba. Na drzwiach, różową szminką wymalowany był tekst "To nie plotki, że jestem słodki". Ludzie i ich pomysły. Wślizgnęłam się do środka. Światło w kuchni było zapalone, jak miło, pamiętali, że wyszłam i może zechcę wrócić. Zdjęłam szpilki, jak dobrze, że zapięcie jest dopasowane do stopy i nie muszę się z nimi męczyć. Płaszcz powędrował w kąt, między stołem a lodówką. Ja sama wytarłam kolanami kafelki w łazience i wpadłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę, dopiero później ciepłą. Moje nieokreślone kolorystycznie włosy przybrały barwę wiśniowej sukienki, którą miałam na sobie. Woda zalała mi twarz, jedyne co byłam w stanie dostrzec to błyszczące srebrem korale między piersiami. Zachciało mi się płakać. I tak mnie tu nikt nie widzi, a ta wódka wyparuje z mojej krwi do jutra.
Tak by to wyglądało gdybym była tym za kogo niektórzy mnie mają.
Czyli za kogo?
Może Pani mi powie?