...w tą już chyba nikt nie wierzy.
Nawet ludzie będący ze sobą od lat, mówią o niej tylko jako o przyzwyczajeniu lub wygodzie.
Dlaczego tak lubujemy się w romansidłach?
Bo uczucie w nich sportretowane, silne i czyste jest niezwykłą rzadkością.
Wymarłym gatunkiem.
I to nie jest kwestia technologii, czasów czy zmian społecznych.
Wszystko przecież w końcu umiera, a niezmienną naturą świata jest właśnie jego nieustanna zmienność.
Nawet jeśli tego nie akceptujemy, nie można zatrzymać procesu.
O ile łatwiej nam się wyśmiewać z "za słonej zupy", "3 zwierząt jakie potrzebuje kobieta" i tego że "żenią się misiaczki i kotki a rozwodzą osły i krowy".
Internet kipi nienawiścią, dzięki niemu jest widoczne jak na dłoni to, co zaczeło się dziesiątki lat wcześniej.
Mówią, że jeśli masz trzy cnoty, wiarę, nadzieję i miłość, a pierwsza i ostatnia zgansą, wszystko można rozpalić od nowa choćby najmniejszą iskrą nadzieji.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.
Jednak nie mówią, że mając dwie pierwsze, możesz nigdy nie doczekać się ostatniej.
Przynajmniej nie tej romantycznej, która nie zazdrości i nie szuka poklasku.
Która nie pamięta złego...
A więc jestem, jak miedź brzęcząca, jak cymbał brzmiąca...