Przeogromnie cieszę się, że pojechałam, mimo że na widok niektórych mord miałam ochotę zwrócić śniadanie. Na szczęście poznałam ludzi, którzy mieli podobne odczucia co ja i na dodatek okazali się mega w porządku osobami. Potrzebowałam takiej odskoczni do czegoś, co kocham. Gdybym mogła, spędziłabym na stoku pół życia (a drugie pół w kajaku).
Przywiozłam ze sobą zimę do Wrocławia, jest teraz całkiem klimatycznie. Materiał do ogarnięcia straszy objętością, ale nie do takich rzeczy już się zmuszałam. Marzy mi się już wieczór osiemnastego stycznia, a potem trzydziesty pierwszy. Najbliższe weekendy będą naprawdę milutkie i nawet nie rozpaczam, że obecnie w moim życiu nie ma miejsca na fotografię.
Ściskam, całuje, oraz odsyłam tam, gdzie swoimi i nieswoimi obrazkami uzewnętrznię to, co we mnie siedzi: