Co wy wiecie o nienawiści.
O nienawiści do własnego ciała i duszy. O gardzeniu każdą jedną
komórką swojego organizmu. O patrzeniu w lustrzane odbicie i malującym
się w oczach rozczarowaniu. O przeroście wad nad zaletami. O obrzydzeniu
do własnych słabości. Kolejny i kolejny raz bezwładne i bezsilne opadanie rąk.
Wmawiam sobie rzeczy, w które nie wierzę. W które nawet Ty nie wierzysz.
Nienawiśc wraca do mnie jak bumerang. Wszystkie najczarniejsze
wspomnienia i myśli szczelnie poupychałam do szufladek gdzieś
na dnie umyslu. Szczelnie do czasu. Szufladki przeciekają w takich chwilach jak ta.
Rozczarowanie wyciska z oczu łzy i uaktywnia to, czego najbardziej w sobie nie
cierpię. Potykam sie o własne niedoskonalości przez co jeszcze bardziej siebie
nie znoszę. Błędne koło. Zamknęłam się, to prawda. Dopiero nie dawno zdałam
sobie z tego sprawę. Ogrodziłam siebie i swoje problemy murem, rzadko kiedy
pozwalam komukolwiek przekroczyć to ogrodzenie. Męczy mnie to ciągłe trzymanie
warty przy bramie do tego, co siedzi we mnie, a jednocześnie nie mogę się przełamać.
Może to wołanie o pomoc. Może nie powinnam tego pisać.
Przeciez nic co robię nie jest właściwe.
Jeżeli w końcu poradzę sobie ze sobą
to poradzę sobie z całym światem. Wiem to.
I am trapped in my own cage.
Nie traćcie wiary w siebie. Nie mogę obiecać że warto, ale życie jest
zdecydowanie zbyt piękne i krótkie, żeby byc samym dla siebie przeszkoda.
Nie pozwólcie, by to Was przerosło.
Nie popełniajcie mojego błędu.