Jeszcze nasycam się powietrzem
oddechy przenajświętsze karmią serce przez noc
później, późnym popołudniem,
gdy Cienie będą dłuższe i smutniejsze niż są
później, przeczuwam to podskórnie
wszystko nagle utnie się, przemieli na proch
jeszcze pocieszam się, że jestem
rozkoszne czując dreszcze od nadmiaru i żądz...
Odchodzę, i nie zamierzam już tu wracać.
Szukajcie, a znajdziecie.