Dziś muszę przyznać że był zarąbisty dzień. Bardzo mi się dziś powiodło w szkole. Nie będe wszystkiego wymieniał, ale mogę sie pochwalić ze dobrze poszedł egzamin z matmy. Wszystko by było dobrze, gdy nie to, że na ostatniej lekcji, facetka z angielskiego pojechała do Niemiec na tą wymianę ucznowską. No i więc, nasza kochana klasa, zamarzyła wagarów... Trudno było się z tej szkoły wydostać, bo nie otwierali drzwi do wyjścia (bo jakieś porąbane nowe zasady teraz są... ) W takim razie musieliśmy skakać przez barierki./brame. Oczywiście wcześniej próbowaliśmy jakoś przez drzwi wyjśc, ale w końcu musielismy wkroczyć do akcji. Dużo osób już pouciekało wcześniej i to przez takie niskie barierki/bramy. My poszliśmy aby skakać przez takie ogromne, bo były blisko. Tam było kilka osób z klasy, którzy bardziej nas namawiali na skakanie. No i się zaczelo... Wspinałem się, do samej góry, i popełniłem błąd. Bo gdy byłem na samej górze, powinienem zejśc po drugiej stronie, a ja nie, skoczyłem. I zaczął się koszmar... Tak mnie lewa noga zaczęła boleć, że nie mogłem chodzić. Wróciłem do domu, z wielką trudnością, a tam sobie lód przykładałem, masowałem, wziąłem lek przeciw bólowy... I jakoś na popołudnie przeszło. Teraz to jedynie biegać nie mogę, ale to szczegół. Najgorsze jest to, lub będzie, jak ktoś mnie przy tym uciekaniu widział, i kilka osób jeszcze, bo jak widział to dyrektor ze swojego gabinetu lub *** wie kto, to będzie przechlapane, tak ładnie mówiąc hehe.
A fotka z parku, a na lewo wlaśnie, choć nie widać, znajduje się moja szkoła, i właśnie ta brama hahaha. Ale zieja xd A teraz weekendzik. Mimo tego że i tak w czwartek mieliśmy wolne, bo u nas w mieście Święto, to czuję się zmęczony-tak jak zawsze.