Niby niewiele mam, a jednak czuję, że mam to, co najważniejsze.
Czasu nie cofniesz, lecz jutro i dziś to to, na co masz jeszcze wpływ.
Próbujesz stąd uciec co jakiś czas, żeby poczuć, że Cię komuś brakuje tu chociaż raz.
Pamiętasz jak pisałaś mi, że to nie wyjdzie? Nigdy nie porzuciłem marzeń, dziś jesteś przy mnie, bo nigdy nie zwątpiłem. Walczyłem za nas dwoje, byśmy mogli być razem. Pisałem Ci, że żyję tylko dla Ciebie. Dziś gładzę Twoje dłonie gładkie jak aksamit i chłonę Twój głos w każdym słowie, choć krzyczysz wciąż, gdy się wciąż docieramy.
Jeżeli wszyscy wokół mnie tu są normalni i to oznacza, że mam być taki jak oni, może od razu mnie zakujcie w kajdanki, bo ja to będę konsekwentnie pierdolił. Jeżeli wszyscy żyją tak, jak musi każdy, a każdy inny jest tępiony jak wirus, możecie poduszkami mi obłożyć ściany i wymontować klamki i zamknąć wśród świrów.
Jak w idealny dzień mam się pokłócić z kimś, to - tylko z żoną! Jak padam z nóg a ruszam się, żeby gdzieś iść, to - tylko z żoną! I jak po wielkiej wojnie się pogodzę w mig, to - tylko z żoną! I chociaż czasem to hardcore i bywa nie łatwo, uwierz mi ziom, że naprawdę warto.
Przeszliśmy piekło, jak to inaczej nazwać. Dziś jesteś ze mną, więc droga była tego warta.
Czasami myślę, że mi nie potrzeba skrzydeł. Stoję nad wami nawet jak odwiedzam kibel. Mógłbym podcierać się tym waszym płaskim, szarym życiem, bo w waszej galaktyce nawet wynik lotto łatwo jest przewidzieć.
Mój ukochany uwierz mi - dla mnie możesz być i spłukany i zły. Nieważne, będę zawsze tam gdzie Ty, bo zobaczyłam twoje sny przez uchylone drzwi. I dziś możesz pewien być, że gdyby podzieliły nas setki mil i choćby cały świat Ci się rozpadł w pył, możesz zaufać mi, rozumiem Cię jak nikt.
Przepraszamy, że droga do nieba prowadzi przez piekło By ktoś jęknął z rozkoszy ktoś musi klęknąć.
Widziałem i znałem ją ledwo, bang, zaiskrzyło.
Czy to my, czy to piwo, czy to schiz, czy to miłość?
I znów nie jest tak jak być powinno.
Daj żyć, pozwól umrzeć, albo spierdalaj.
Więc nie pytaj co ze mną, jakoś trzymam się, chociaż wkurwia mnie to, wiesz, co ma być to będzie jeszcze.
Przestałem radzić sobie z życiem i zacząłem chlać co weekend i umierać, miałem rzucić wszystko w pizdę, u mnie nic nowego i usłyszysz to nie raz, mówią 'widzę jak upadasz', odpowiadam 'to nie ja!
Serce zimne, dłonie częściej się trzęsą, wiesz przez co, ale nic się nie odezwiesz.
Idę na balkon, w ręku szlug, telefon w drugiej, i napisałbym do Ciebie, ale jakoś brakuje słów, zadzwoniłbym do Ciebie, ale wiem, że tego nie chcesz, wybełkotał, że Cię kocham, tu jest źle i serio tęsknię.
Mam już dosyć tej ciszy.
Jeszcze wczoraj myślałem, że tylko Ty się liczysz.
Przypominam sobie sny o pięknej przyszłości,
do której wszystkie drzwi są zamknięte już bezpowrotnie
Lód w mojej krwi rani moje żyły
i czuję chłód kolejnych dni, które pewnie jeszcze przeżyję.
Znów tylko ból zaciska mi pętle na szyi
I nie rozumiem słów, którymi mówią do mnie inni.
I gdybym nie miał kilku cech o których wiem,
pewnie podszedłbym do ciebie w ten smutny szary dzień
Czułem, że czujesz to co ja, może się mylę.
Czułem tak, gdy spojrzeniami spotkaliśmy się przez chwilę.
I w moim innym świecie jesteśmy blisko,
ale tu bałem się, że mi pozwolisz spieprzyć wszystko.
Chciałbym już wiedzieć, że dobrze wiem jak mamy żyć,
lecz dobrze wiem, nie mam nic, jak ja i Ty.
Lecz jeśli to nie jest miłość, to chyba Bóg jest ślepy,
przecież jest między nami tyle fajnych rzeczy.
Gdzie się podziały pary kochające siebie za nic?
Teraz bezinteresownie ktoś Cię może tylko zranić.
Cel, do którego dążę okazał się porażką. Czuję, że przegrałem bitwę, życie bezustanną walką.
Po raz kolejny Boga o kolejną szansę proszę, czasem każdy ma lipę, dorzucam swoje trzy grosze.
Gdybym mógł, gdybym tylko cofnął czas, gdybym mógł urodził bym się jeszcze raz.
Zbyt dużo bólu, nienawiści, znieczulicy.
Mówię że jest dobrze, ale to nie znaczy. że tak jest. Oglądam mecz, ale to nie znaczy, że za nim przepadam. Lubię luźne ciuchy, ale to nie znaczy, że w przyszłości odpuszczę sobie szpilki. Lubię mocne brzmienia, ale to nie znaczy, że pogardzę rapem. Lubię deszcz, ale to nie znaczy, że o nim marzę przez cały rok. Mam Cię czasem zwyczajnie dość, ale to nie znaczy, że Cię nie kocham, wiesz?
Nie wiem co jest gorsze. To jak bardzo za Tobą tęsknię, czy świadomość, że Ty nie tęsknisz wcale.
Zachowam Cię już w sercu na zawsze.
Dzisiaj i każdego dnia jest tak samo, nie chcemy stracić ani sekundy. Teraz już wiem, że jutro też będziesz mój. Wiem, że czeka mnie jeszcze wiele cudownych chwil z Tobą. I nie boje się puścić Twojej ręki przy pożegnaniu, bo wiem ze znów będę mogła ją trzymać i będzie nadal moja.