I w końcu nadszedł w moim życiu taki moment, kiedy naprawdę chcę powiedzieć: kocham jesień :) I czekałam na nią.
Wieczorny spacer uzmysłowił mi jak bardzo kocham jesień! Zapach powietrza, szale, które teraz są nie tylko ozdobą, nos zanurzony nad kubkiem z gorącą herbatą o cudnym zapachu i deszcz. Lekki chłód i wiatr od którego policzki stają się czerwone. Niby smutna jesień, wokół robi się ponuro, mokro i szaro, ale tak naprawdę we mnie rośnie pozytyne uczucie, energia do działania i świadomość, że jest już ponad połowa września, a ja łamiąc jedenastoletnią tradycję jestem na czysto! I wiem czego chcę, wiem do czego dążę.
I marzę...
Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak naprawdę marzyłam. Kocham to uczucie bujania w obłokach... I nie potrzeba mi cudów do szczęścia. Po prostu wszystko jest na swoim miejscu.
Najcudowniejsze jest to, że kładąc się spać mam chęć i zdążę pomyśleć o tych wszystkich pięknych rzeczach, które sprawiają, że sny stają się odpoczynkiem i relaksem. Że sny SĄ!
I nie wierzę, że to powiem, ale mam czas na naukę i czas dla siebie:) Tylko na nic więcej już tego czasu nie mam...
HA! I wyliczyłam wszystkie zadania domowe z fizyki! :D:D:D:D:D:D