ó
Całą aktywność przniosłam w krainę snu.
Otaczały mnie bezładne
mśli, które w natłoku tworzyły bezsensowne zdania.
Wołałam :
Jestem bezbrzeżną pustynią łajdactwa lądowego!
Albo:
Nie ma śmierci dla komików! Gdzieś ostrzegawczym światłem mijały marzenia.