Spadająca gwiazda. A ja naiwnie myślę to samo życzenie. Tym razem zdążyłam. Niebo wraca do ówczesnego stanu. Wyrzucam spalonego już doszczętnie peta. Ale nie odchodzę od okna. Patrzę na niego do momentu, aż przestaje się żarzyć. Potem znów w niebo. Snuję krótką refleksję nad samą sobą. Przyznaję, spi*rdoliłam. I nic już na to nie poradzę.