Wracam,
damn it, po tak długiej nie obecności, walce z sobą samą, że akceptuje to jak wyglądam, po ciągłym wmawianiu sobie, że jestem piękna. Przegram, nie potrafię tak. Patrzenie w lustro sprawia mi ból. Mam ochotę stanąć przed tym cholernym odbiciem i stłuc je byle tylko się nie oglądać. Ale muszę to robić. Muszę patrzeć i muszę to widzieć.
Wracam,
bardziej zdeterminowana niż wcześniej...Stawiam sobie małe cele, póki co.. chcę znów osiągnąć wagę którą uzyskałam wtedy. boże 47 kg to teraz marzenie. Ale dojdę do tego. za wszelką cenę. Posty będą codziennie..
Wracam,
bo potrzebuję kontroli nad swoją dietą, pisanie tutaj okazuję się najlepszą opcją. dzienniczki, notatki, nic nie dawało. Myśl, że jestem tutaj i muszę codziennie napisać jak mi poszło, zrobienie bilansu pomaga utrzymać mnie w ryzach. Chce pisać tutaj jak mi się udaję, pomimo wielu wyrzeczeń. Jutro zamieszczę mój pierwszy bilans.
Z wielu powodów nie chciałam wracać, chciałam żyć normalnie, tyle że nie mogę. Każdy kęs jedzenia sprawia że myślę o tym jak bardzo przytyję. Potrzebuję kotroli nad swoim życiem.
Ten blog to było moje życie. Chce do tego wrócić, potrzebuje tego.