photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 10 SIERPNIA 2013

 

Okazja ku temu pojawiła się w niedzielę, kiedy pan Henryk powiedział, że idzie na poranną mszę. Wtedy anioł zapytał, czy może iść z im i tak też się stało. Msza trwała trochę ponad godzinę i Nadesar zaczął się już trochę denerwować, bo poszedł do kościoła po odpowiedzi, a nie po to, by ktoś czytał mu słowa, które tak dobrze znał i był przy ich zapisywaniu. Kiedy w końcu msza dobiegła końca, odczekał aż wszyscy wyjdą. Panu Henrykowi powiedział, że chce się jeszcze trochę pomodlić i staruszek poszedł do domu bez niego. W chwili, kiedy drzwi wyjściowe się zamknęły ruszył do zakrystii i znalazł tam księdza, ten jednak nie potrafił odpowiedzieć mu na żadne z jego pytań, jednak powiedział coś, co przykuło uwagę Nadesara.

 

Kiedy ten już się żegnał, ksiądz wyciągnął do niego rękę i powiedział, że nie jest pierwszą osobą w tym miesiącu, który przychodzi do nie go i zadaje podobne pytania. Duchowny wyznał, że w niewielkim odstępie czasu odwiedził go pewien mężczyzna, a potem kobieta, ale zapytany o to skąd są i jak się nazywają, nie potrafił odpowiedzieć.

 

Całą drogę z kościoła do domu Nadesar przebył zastanawiając się, o kogo mogło chodzić i czy to też były anioły, które, tak jak on, spadły na Ziemię podczas bitwy. Przemyślenia te przerwał jednak hałas dobiegający zza frontowych drzwi domu pana Henryka. Okazało się, że przyjechały jego dzieci, by go odwiedzić. Syn z żoną i dwójką dzieci i samotna córka. Anioł nie miał wielkiej ochoty witać się z nimi wszystkimi, ale został do tego zmuszony.

***

Po tym jak obudziła się w środku lasu, długo błądziła w poszukiwaniu drogi prowadzącej do cywilizacji. Od pierwszej chwili wiedziała co się stało. Myślała o upadku od dłuższego czasu, a czarę goryczy przelała bitwa, w której udział brał anioł, którego kochała. Postanowiła więc zejść na Ziemię, gdzie żaden z aniołów nie będzie mógł jej znaleźć. Zrobiła to zaraz po wiadomości o śmierci ukochanego. Darwos zawsze był jej przyjacielem, ale ona czuła do niego o wiele więcej. Załamała się, kiedy trafił do więzienia i wszystkimi sposobami próbowała pomóc mu się stamtąd wydostać. Mimo jej starań anioł został wybrany jako jeden z więźniów - najemników. Z bitwy nie wrócił nikt. Chodziły pogłoski o tym, że kilka aniołów mogło przeżyć, ale nie wiadomo co się z nimi stało.

Miała na imię Carmen. Była wysoka w porównaniu do ludzkich kobiet, miała płomiennie rude, długie, kręcone włosy, zielone oczy, mały nos i wąskie usta. Rysy jej twarzy były delikatne i bardziej dziewczęce, niż kobiece, ponieważ stała się aniołem mając zaledwie szesnaście lat.

 

Po kilku godzinach, głodna i zmęczona, znalazła drogę prowadzącą do małego miasteczka o nazwie Wazonz w stanie Kalifornia. Swoje pierwsze kroki skierowała do szpitala. Została opatrzona, ponieważ przy upadku rozcięła łuk brwiowy i miała zwichnięty nadgarstek. Później poszła do kościoła, było to miejsce, które samo przyszło jej do głowy, kiedy zastanawiała się, gdzie ma się podziać. Porozmawiała chwilę z księdzem i ten doradził jej poszukać pracy jako kelnerka w pobliskim barze i wynająć mieszkanie w motelu blisko centrum. Nie powiedziała mu oczywiście, że jest upadłym aniołem, skłamała, że została okradziona i nie wie co ze sobą zrobić. Duchowny obiecał też pomodlić się za nią, choć nie wiedziała, czy Bóg opiekuje się również tymi, którzy się od niego odwrócili.

 

Zrobiła tak jak jej poradzono. Wystarczyło powiedzieć w barze, że przysyła ją ksiądz, by dostała tam pracę przy barze, a w motelu właścicielka zgodziła się, by zapłaciła jej, kiedy już dostanie swoją pierwszą wypłatę. W pracy poznała Lucy i Green'a. Lucy pracowała jako pierwsza barmanka, jej 'nadzorczyni' a Green zajmował się utrzymaniem porządku i naprawami. Właściciel baru wpadał tam rzadko, byli też inni, którzy tam pracowali, ale często mijali się tylko bez słowa, lub mieli po prostu drugą zmianę. Lucy wprowadziła ją w tajniki pracy barmanki i zaoferowała swoją pomoc w razie jakichkolwiek problemów. Carmen polubiła ją od razu za jej szczery uśmiech i miły błysk w oku. Green prawie przewrócił się na środku lokalu, gdy zobaczył ją po raz pierwszy. Kiedy usłyszał, że jest nowa, od razu zaproponował, że oprowadzi ją po mieście, ale Lucy szepnęła jej na boku, by lepiej na razie nie spoufalała się tak z mężczyzną, bo jest on, jak ona to ujęła, kobieciarzem. Carmen nie miała zamiaru zaczynać swojego nowego życia od kłopotów, więc grzecznie odmówiła.

 

Nawet nie próbowała używać swoich starych mocy, bo była pewna, że wszystkie utraciła, poza tym to mogłoby zwrócić uwagę aniołów, które pewnie już zaczęły jej szukać. Postanowiła chociaż spróbować żyć tak, jak normalny człowiek, lecz wiele musiała się jeszcze nauczyć. Wiedziała dużo od Darwosa, który, kiedy jeszcze nie był w więzieniu, bacznie przyglądał się ziemskiemu życiu. To dzięki niemu te pierwsze dni nie były dla niej aż tak straszne jak mogłyby być dla byłego anioła.

***

Anioł nie powiedział Caro nic o tym, że widział ją w nocy, a dziewczyna wydawała się nie zdawać z tego nawet sprawy. Zapytała go tylko, co myśli o jej rysunkach z pracowni. Nie wspomniała o tym, że szkicuje je nie w pełni świadoma.

 

Postanowiła, że może watro by gdzieś wyjść, skoro Anioł czuje się już lepiej i może chodzić, ale on nie był zbyt skory do wycieczek. Prawdę mówiąc stracił humor, rozmyślając o swoich kłamstwach i o tym, że będzie musiał prosić ją o pomoc w odzyskaniu skrzydeł. Jak miał jej to wszystko wyjaśnić? Jak zrobić to tak, by mu uwierzyła i nie wyrzuciła z domu jak zwykłego wariata?

 

Komentarze

bvzjdbxkdqux świetne!
15/08/2013 23:53:35
~swiatmarzen3 czekam z niecierpliwością na cd :)
10/08/2013 20:00:59