Hej. Dodaję kolejny rozdział ;) trochę długi, więc powodzenia ;D
dziękuję za komentarze. <3
15.
Mimo tej tragedii dalej spotykałam się z Kamilem. Jedliśmy frytki, chodziliśmy na spacery, całowaliśmy się. Mimo tego jednego smutnego szczegółu było jak w bajce. Nie mogłam się odezwać, ale on i tak zawsze wiedział co chcę zrobić czy powiedzieć. Byliśmy dla siebie stworzeni, mimo tego, że pod pewnym względem byliśmy rodzeństwem.
Po naszych spotkaniach wracałam do domu. Notes zapisywałam słowami, które chciałam powiedzieć Kamilowi. Były pełne uczuć.
I tak mijały mi tygodnie, miesiące. Całkowita norma. Zaczęłam chodzić na badania i okazało się, że jest minimalna szansa, że jeszcze kiedyś będę mówić. Brałam leki, ćwiczyłam mówienie. Pierwsze tygodnie były dla mnie udręką, ani jedno słowo nie wydobyło się z moich ust, aż wreszcie udało się. Coś z siebie wydusiłam. Nie wiem dokładnie co to słowo znaczyło, ale najważniejsze było to, że robiłam postępy. Ćwiczyłam z Kamilem, z lekarzami, z Karolem. Każdy mnie chwalił, zachęcał. Oprócz ciotki. Wydawało się, że jest z tego niezadowolona.
- Okej? - wyszeptałam do niej cicho.
- Tak, wszystko jest okej - odwarknęła. - Daj mi święty spokój.
- Mhm.
Nie umiałam mówić dłuższych słów, jedynie takie dwu- albo jednosylabowe. Wszyscy mówili, że to wielki postęp. Kamil był ze mnie bardzo dumny i tego samego dnia udało mi się powiedzieć do niego:
- Kocham cię.
Co prawda niewyraźnie i cicho, ale widziałam, że się wzruszył. Pocałował mnie długo i namiętnie.
Wszystko szło dobrze, aż do pewnego dnia, kiedy to byłam z Kamilem na spacerze i nagle zadzwoniła moja komórka. Karol.
- Halo? - wychrypiałam.
- Ciotka miała wypadek przyjedź do szpitala na Owocowej, będę czekał.
Napisałam szybko Kamilowi o co chodzi, więc poszedł tam razem ze mną. Karol stał na schodach i na nasz widok podbiegł do nas.
- Szybko! Ciotka chce z tobą pogadać - spojrzał na mnie.
Napisałam mu, że ja raczej się nie odezwę, uśmiechnął się tylko blado i poprowadził nas do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie leżała. Zobaczyłam ją; cała we krwi, z mnóstwem rurek podłączonych do jej rąk. Na mój widok ruchem dłoni wygoniła chłopaków i zostałyśmy same.
- Co się.. - wyszeptałam. Nie mogłam więcej powiedzieć.
- Wypadek samochodowy - odpowiedziała równie cicho. - Byłam wściekła, bo szef obniżył mi zarobki i& Jechałam za szybko..
Przytuliłam ją. Więcej nie mogłam zrobić.
- Jeśli umrę, proszę cię, wspomnij mnie czasem, ale nie jako starą zrzędę, tylko kochającą ciocię, dobrze? - szepnęła.
W moich oczach pojawiły się łzy.
- Prze..żyjesz - wydusiłam.
- Zostaje mi coraz mniej minut albo godzin życia, Milu - powiedziała smutno. - Nie zapomnij o mnie. I wybacz mi te dni, kiedy byłam dla ciebie surowa albo zła na ciebie. Już taka jestem.
- Ciociu.. - wyszeptałam i ujęłam jej chudą dłoń.
- Nie martw się. Poradzisz sobie beze mnie, byłam tylko przeszkodą w twoim życiu. - poklepała mnie delikatnie. - Kocham cię, Milu, wiesz?
Nie mogłam nic powiedzieć. Łzy leciały mi ciurkiem, więc napisałam jej na kartce: Nie żegnaj się! Jeszcze nie teraz, ciociu! Ja też cię kocham..
Widziałam, że czyta. Uśmiechnęła się słabo. Nagle jej wzrok stał się rozmazany, a dłoń, którą trzymałam, opadła bezwładnie. Maszyna obok wydała z siebie jeden długi pisk, bez żadnych przerw.
- O Boże - wyjęczałam.
Wybiegłam na zewnątrz i rzuciłam się w objęcia Karola. Łzy leciały i nie mogłam ich w żaden sposób zatrzymać. Kamil zerknął do tej sali i na widok ciotki i lekarzy, którzy do niej podbiegli, przyłożył dłoń do ust.
- Tak mi przykro powiedział i przytulił nas.
Karol w końcu zrozumiał, co się stało i jego oczy się zaszkliły.
- Będę za nią tęsknić..