Wiecie co? Zupełnie nie czuję tej całej pseudo "magii świąt". Po co się oszukiwać przez te parę dni, że wszytko jest tak urocze, piękne i szczęśliwe, skoro i tak po wszytkim zostaną tylko dodatkowe kilogramy ukochanego ciałka? Nie żebym narzekała na nadwagę, czy coś, ale z drugiej strony po ch*** się tuczyć? (A miałam nie przeklinać :/ )
Po prostu ostatnimi czasy zadaję sobie pytanie, dlaczego my to właśiwie robimy??? Odpowiedź jest prosta: bo tak trzeba - taka jest tradycja. Tak było, jest i będzie! Żebyśmy się źle nie zrozumieli - jestem osobą wierzącą i święta 'od strony religijnej' uważam za bardzo potrzebne. Nie rozumiem tylko na co komu co roku ta materialistyczna otoczka? Te całe zakupy na złamanie karku, głowienie się nad prezentami praktycznie tylko po to, żeby pochwalić się przed resztą rodziny, że nas na to stać... Sorki, ale ja tak to widzę...
Swoją drogą mam nadzieję, że moja mam tego nie czyta, bo na przyszły rok zastrajkuje i nie będzie rarytasów na stole - tego nie potrafię sobie odmówić, mama świetnie gotuje <3 ^^
No, ale żeby nie wyjść na taką marudę, osobiście dostrzegam parę plusów tego całego świętowania (i nie mówię tutaj o "Last christmas" granym od listopada praktycznie w każdym radiu :P) Tak na serio: święta to jest czas, kiedy wreszcie mogę usiąść, pomyśleć, poczytać, popisać... Po prostu zrobić te wszystkie rzeczy, na które w trakcie roku szkolnego (pomiędzy "Panem Tadeuszem" i biochemią) nie mam czasu. Nawet nie wiecie, jakie to dla mnie wspaniałe uczucie siedzieć w salonie przy choince z rodzinką i oglądać jakąś durną komedię (może być "Kevin..." - niech tradycji stanie się zadość xD) i NIE MIEĆ wyrzutów sumienia, że w tym momencie mogłabym się uczyć faz fotosyntezy, czy słówek na hiszpański. Tak, to zdecydowanie lubię :)
Może nie powinnam tutaj tego pisać, ale od pewnego czasu żałuję (a tym bardziej w święta), że nie ma przy mnie kogoś bliskiego, z kim mogłabym rzeczywiście oglądać te głupie filmy, czy bawić się prezentami od Mikołaja ^^, albo robić cokolwiek innego :3 Muszę przyznać, że coraz częściej zdarza mi się o tym myśleć. W takich chwilach zadaję sobie pytanie, czy to normalne, czy po prostu jestem desperatką wciąż rozmyślającą o kwestii swego stanu cywilnego (?). Ciężko stwierdzić - chyba stawiam na to drugie... Kurcze, no ale co mam zrobić??? Podejść do mojego Księcia z bajki i wywalić mu wszystkie swoje uczucia tak wiecie, prosto z mostu? Kawa na ławę? Raz kozie śmierć? Taa - śmierć na pewno by była w takiej sytuacji! MOJA ZE WSTYDU... Ja po prostu nie potrafię tak zrobić.
Szczerze mówiąc powidziam dziewczyny, które są do tego zdolne (na trzeźwo, po pijaku się nie liczy :P ).
O! Teraz mi przyszło do głowy - gdyby jakiś chłopak to czytał, niech mi napisze jak on to widzi. Czy lepiej pchać się w ciemno do faceta, czy poczekać, aż on się odezwie czy coś w tym stylu? Każda uwaga będzie mile widziana ;)
Podsumowując - zaczęłam od materialnego znaczenia świąt, a skończyłam na moim wybrakowanym życiu uczuciowym... Ładnie ;P
No cóż - pozostaje mi jedynie życzyć Wesołych Świąt i świetnego Sylwestra (czego życzę też sobie)!
Buziaki <3
Inni zdjęcia: 41 rezzouWszystko ma swój czas i miejsce bluebird11365, 67,7 seignejSpływamy... activegamesPańskie oko konia tuczy. ezekh114Ciekawe okna felgebelMała Panew - jesienny spływ activegamesStary ale jary haha :)) hekktor91Ciekawy widok felgebelUl schodowa felgebel