słucham Brodka - Warsovie i cały czas wspominam wczorajszy dzień, który spędziłam z Mateuszem i Jasiem <3
Zwiedziłam Warszawę! Przynajmniej 1/3 Warszawy, dzień zaliczam do jednego z najlepszych dniu w roku 2013.
Pobudka była o 4:20, PKS o 5:30 na miejscu byłam o 10, jak wysiadłam z autobusu trzęsłam się z wrażenia i zimna, wyglądałam w sumie jak bym szła i tańczyła, w dodatku śmiałam się sama z siebie, ludzie mogli pomyśleć, że jestem nienormalna. Przyszedł po mnie Jasiuu i ruszyliśmy autobusem w stronę Złotych Tarasów. Jak bardzo pięknie jest w Warszawie, to po prostu nie da się opisać. Pokręciliśmy się po złotych, a następnie ruszyliśmy w stronę starówki, po drodze kupiłam sobie kawę w Starbucks, tak, następne marzenie spełnione, napić się kawy ze Starbucks, oczywiście, niedoinformowana ja, myślałam że frappucino, to jakiś rodzaj capuccino, ale nie sądziłam, że jest to inaczej mrożona kawa :D. Tak, czy siak było bardzo pyszne. Nie wspominając, że wybrałam sobie najchłodniejszy dzień na zwiedzanie, było około -12, to jeszcze szłam z mrożoną kawą. Tylko ja tak potrafię! Idąc starówką, chciałabym zaznaczyć, że Jasiuu jest zajebistym informatorem "Po prawej jakiś pomnik" "O tu jakiś stary budynek z dachem jak kocia kupa" i wiele innych. Następne rzecz, którą zawsze chciałam wypróbować, to przejechać się metrem i tak właśnie było! Z racji, że zamarzały nam tyłki, nie chciało nam się wracać do Złotych tą samą drogą, więc ruszyliśmy metrem (Z tego co pamiętam, Jasiuu ma moje zdjecie w metrze, jak miałam oczy jak 5zł, ponieważ szybkoś i sama satysfakcja, że jechałam mnie zadowalała). Poszliśmy sobie do Złotych Tarasów, gdzie czekaliśmy na Mateusza. Były też śmieszne historie z dziewczynami, które poznały Jasia, ale nie chciały do niego podejść. I dobrze, JASIUU GRYZIE. Na moment byłam bananem z kawą z Starbucks, siedziałam w Złotych Tarasach (na najwyższym piętrze!) z tabletem. To było takie bananowe, że już więcej tego nie powtórzę. Tekstem dnia, stał się oto ten: Dlaczego ta dziewczyna płacze? -Bo jest ruda., nie mam nic do rudych ludzi, ale śmieszne są o nich kawały czasem, wiadomo, z umiarem i wszystko ma swoje granice.
Przyszedł Mateusz, posiedzieliśmy, porobiliśmy zdjęcia, nawet zjedliśmy b-smakrty z KFC, a w trakcie konsumowania owego jedzenia, dowiedziałam się, że obok był McDonald :(. Odprowadziliśmy Mateusza z powrotem na pociąg, mission completed, wróciliśmy do galerii, niestety nie było już żadnego wolnego miejsca. Pokrążyliśmy chwilę i był czas mojego powrotu do domu..
W autobusie cały czas żyłam tym wszystkim, dosiadł się do mnie jakiś chłopak, przynajmniej miło spędziłam drogę powrotną, bo nie wiem co bym robiła przez te 5h.
Tak bardzo chcę jechać tam jeszcze raz, tym razem spotkanie w większym składzie może?