A teraz gdy wiem już prawie wszystko, chce tylko jednego. Nachalać się do nieprzytomności...
Przychodzi w życiu taki moment, kiedy chcesz tylko wejść na dach i krzyczeć w niebogłosy jaki to świat jest okropny i niesprawiedliwy, ale nie możesz. Czemu? Bo coś cię zatrzymuje. Nie daje ci tej cholernej satysfakcji.
I k**wa będę szczęśliwa, nawet jeśli miałabym sobie to szczęście namalować.
Przecież jest dobrze, żyje nadal, uśmiecham się, zmnieniam się na nowo. Może i tego nikt nie widzi, ale ważne że ja to widzę i dzięki temu pojawa się na mojej twarzy prawdziwy uśmiech. Heh.. Zapomniałam jak on wygląda ;p
Marzę, śnie, myślę, oddycham...