Doszłam do druzgocacych wnioskow.Mianowicie: siedze na dupie patrzac jak zycie mknie, zazdroszcze innym sukcesow a sama nic nie robie.Czas wziac sie za siebie ! Jeszcze wam pokaze na co mnie stac..
Powodem moich ostatnich humorkow byl fakt ze nie dostalam sie na filologie angielska na Uniwersytecie Rzeszowskim , liczylam na to ze kierunek nie bedzie oblegany wiec spokojnie sie zalapie no i sie przeliczylam.Potem stwierdzilam ze sporobuje pojsc do Lublina na KUL jakos z dodatkowego naboru , ale po chwili namyslu doszlam do tego, ze przeciez rownie i dobrze moge studiowac na KUL-u w Stalowej , raz ze mam na miejscu i nie musialabym placic za mieszkanie itd, a dwa i tak mi to na reke bo chcialam byc jak najblizej domu.No wiec bede tak blisko ze bardziej sie nie da, bo niecale 20 minut jazdy samochodem od domu .Mam zamiar od pazdziernika porwac sie na prawo , ewentualnie w przypadku gdybym sie nie dostala pojde na socjologie , gdzie utworzono nowy keirunek a mianowicie kryminologie. Zawsze chcialam studiowac cos co byloby ciekawe , mysle ze spelnie sie na jednym z tych kierunkow.Mam gadane, wiec jakos sobie poradze , zapalu i checi tez mi nie brakuje, byle nie minely one po pierwszym tygodniu jak to zwykle u mnie bywa..Rownolegle , mam zamiar pojsc na kursy jezyka angielskiego, bo skoro mnie to pasjonowalo to zle byloby teraz zaniedbac to i pozapominac slowek itd.Jak juz doszlifuje go tak jak tego chce, naucze sie hiszpanskiego, francuskiego i opanuje chociaz podstawy niemieckiego.Z wloskim nie mam problemow wiec o tym nawet nie wspominam.Bede wyksztalcona i oczytana i wtedy wszyscy ktorzy graja mi na nerwach beda mogli cmoknac mnie centralnie w dupe.Zdaja sobie bowiem sprawe z tego, ze jestem zawzieta i nie odpuszczam tak latwo.Tak naprawde tylko udaje , ze sie juz poddaje a stale walcze.Wlasciwie to nie wiem skad do tej pory braly sie u mnie takie wahania nastrojow, te pieprzone depresje i inne gowna.Przeciez ci ktorych mam na codzien dookola siebie sami twierdza ze psychicznie jestem nie do zdarcia.Wiec sluchac patalachy , tak wy wszyscy ktorzy myslicie ze zrobicie sobie z mojej osoby istny worek treningowy , chce wam cos powiedziec tak na przyszlosc : szkoda sil bo i tak chuja zdzialacie :) Juz niejedna plotke o sobie slyszalam, niejedna glupote sama dla rozrywki wypuscilam, czy cos mnie jeszcze zaskoczy?Obawiam sie , ze nie.Bo jesli czegos nie zrobilam i cos jest fikcja to chocbym miala stanac na rzesach i klaskac uszami., to udowodnie swoje racje.Ehhh cala Luiza co?A wlasciwie to nie , nie cala.Kiedys za bardzo do serduszka przyjmowalam sobie wszystko co dzialo sie wokol.Litowalam sie nad innymi a oni kopali mnie po dupie.Ale jakis czas temu wymienilam szkielka w okularach , prztarlam je i no nie wierze!Niemozliwe , a jednak ! Zazelam dostrzegac falsz dokola i komu tak naprawde nalezy pomoc, a komu powiedziec "wal sie na ryj " . Teraz, gdy jestem w pelni swiadoma swoich bledow, kiedy wyciagnelam z nich wnioski, teraz kiedy widze o wiele wiecej i kiedy jestem w stanie zrobic o wiele wiecej, teraz gdy przetasowalam towarzystwo i wiem komu ufac a komu juz nie -teraz jestem gotowa by zaczac jakis nowy etap w zyciu.Nie wiem wprawdzie od czego go zaczne, ae mysle ze taki krok w przyszlosc sie przyda.Nie chce zakonczyc swego zywota ze lzami zalu w oczach i mysla ze nie skorzystalam z zycia.Owszem, zaluje wielu chwil jak cholera, ale przynajmniej czegos nowego probowalam i mam wspomnienia.A nigdy nie wiadomo kiedy nadejdzie koniec , co komu jest pisane...Wiec dam wam rade: korzystajcie z zycia , oczywiscie z umiarem, ale jesli czegos chcecie sprobowac to probojcie , zeby potem nie zalowac , ze juz nigdy nie mieliscie okazji .