Słońce nad stadniną, w końską grzywę chowa twarz, wstęgą nad łąkami jeszcze się unosi mgła... Stoją napięte jak strzała gdy drży, nim cięciwy świst znów do lotu ją poderwie.
Konie, dumne konie, zasłuchane w szumy traw, lekkie i swobodne, jak na czystym niebie ptak. Kiedy tak patrzę, do biegu się rwą chciałbym uciec stąd, chciałbym gnać za swą tęsknotą...
Tam, gdzie lśni horyzont, drga niebieską linią wprost w otwarte wrota chmur, siwych chmur, tam, gdzie w kuźni słońca dzień powstaje nowy, gdzie wytycza drogi rytm - serca rytm.
Konie, dumne konie w blasku wstającego dnia, czułe i szalone, czemu was uwielbiam tak? Nieraz poniosą, poniosą jak wiatr, czasem bywa tak, jak z dziewczyną...
Każdy konik gniady Gubi w śniegu ślady. Każdy konik płowy ma złote podkowy.
Każdy konik siwy ma różę u grzywy.
Spójrz, jak w końskich chrapach Świeci róży zapach!
My, konie, nie chcemy umierać na wojnach lub jak wczoraj w rozrachunkach ulicznych, gdy nas zginęło sto! Niech się ludzie sami mordują nawzajem, niechaj płynie ich krew niespokojna, niech ich leży na ulicach stos. Wierzmy, że przyjdzie zbawca. Koń złoty! Mściciel koni! Jak słońce grzywa jego, a ogon jak kometa! Zarży, aż na twarz padną ludzie w pokornym pokłonie, i wszystkich nas wywiezie do raju Mahometa! Ziemię trącimy kopytem i okiem zmierzymy wyniosłem i dzikiem! Pożegnamy się tylko z arabskim Szeikiem i z owsem.
Niemało koni jest na świecie Odważnych, lotnych, urodziwych, Ale takiego nie znajdziecie Jak mój Kasztanek złotogrzywy.
Kasztanek gwiazdkę ma na czole, Sprężyste nogi, piękny ogon. A kiedy niesie mnie przez pole, Ludzie napatrzyć się nie mogą.
Ileż odbyliśmy podróży, Ileśmy lądów przejechali, A on mi zawsze wiernie służył W Afryce, w Azji, w Australii.
Gdy w pióropuszu Indianina Lekko uniosę się w strzemionach, Kasztanek, pędząc jak lawina, Każdą przeszkodę w lot pokona.
A kiedy rankiem w drogę rwie się, Napięty ogon lśni jak struna. Gdzie tylko zechcę, wnet mnie niesie Poczciwy koń mój na biegunach.
Koniu, mój przyjacielu, Druhu nieoceniony, Oto woła nas ziemia Pójdziemy na zagony.
Będziesz ciągnął po roli Pług i bronę zębatą, Ty mi swoją dasz pracę, Ja ci owsa dam za to.
Choć ciężka i mozolna, Jednak to nasza praca I miła jest i wdzięczna Stokrotnie się opłaca.
Nie obawiaj się, koniu, Starczy nam jak co roku Dla mnie chleba do syta A dla ciebie obroku.
Zawsze byliśmy razem Czy w dobrej, czy w złej doli, Pomagałeś mi w pracy Uciążliwej na roli.
Ciągnąłeś wóz ładowny, Nosiłeś mnie na grzbiecie, Byłeś mi towarzyszem W mych wędrówkach po świecie.
I zawsze, druhu, ze mną Dzieliłeś trudy znojne, A nawet ile razy Poniosłeś mnie na wojnę.
Nasza przyjaźń się ciągnie Z dawna, z dziada pradziada I szczere, przyjacielskie Współżycie nam się układa.
I piękne mamy tradycje, Wspólnym trudem i potem, I krwią pieczętowane, Chcę, abyś wiedział o tym.Pozdro dla wszystkich<333Kochh