Wczoraj wróciłam od przyjaciółki z Koszalina.
Byłam tam tylko na jedną noc, bo K. i tak musiał spędzić noc na jednostce.
Bilet w dwie strony kosztował mnie sto złotych (nie mam już ulgi studenckiej),
A jeśli chodzi o środowy poranek to bardziej przypominał zmartwychwstanie, niż pobudkę.
Rzygałam cały następny dzień.
Dopiero kiedy wsiadłam do pociągu (na całe szczęście) mi pzeszło.
K. odebrał mnie z dworca, nakrzyczał, że za cienko się ubrałam i dał mi swoją kurtkę,
poszliśmy coś zjeść
i wróciliśmy do domu.
Dzisiaj wstałam późno i zjadłam potężne śniadanie.
I teraz piszę tu, bo w głowie mam bardzo pozytywną myśl: MUSZĘ SIĘ OGARNĄĆ.
Koniec z usprawiedliwianiem wszystkiego stresem.
Nie chcę jeść więcej niż 1500 kcal dziennie,
nie chcę pić alkoholu (aż tak często).
Kurcze już nawet nie chodzi o to, żeby schudnąć tylko żeby więcej nie tyć.
Idę do nauki.
Nie mam siły na chemię, więc ciągle robię biologię.
Inni zdjęcia: Płaskowyż ? ezekh114Detal acegMonday quenPani Kos em0523Pliszka em0523Nutria em0523... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24