Miałam dzisiaj głodować, jednak gdy wstałam, za cholerę nie chciałam się tego trzymać. Stanęłam na wagę. Zobaczyłam cudowne 7 z przodu. Nie ważne, że to tylko złudzenie, bo przecież nic jeszcze nie jadłam, dopiero co wstałam. Zachciało mi się żyć. Zapomniałam o oczyszczającym głodowym dniu. Nie widziałam w tym już większego sensu. Skoro zawalając moja waga potrafiła zmaleć to nie ma się co załamywać. Idę dalej. Zapominam o wczoraj i żyję chwilą. Dziękuję za ogromne słowa wsparcia i motywacji pod poprzednią notką, jesteście kochane. Uwielbiam czytać wasze notki, tak bardzo zagrzewają do gubienia kilogramów. Mimo wszystko stwierdziłam jednak, że prawdziwą dietę zacznę dopiero od 1 września. Przed tym czeka mnie jeszcze Francja, gdzie nie zamierzam się ograniczać oraz prawdopodonie urodzinowy biwak, więc dużo alko się przewinie. Nie ma co rozpaczać. Dla takich chwil warto żyć. Muszę zacząć to wszystko w końcu ogarniać. Potrzebuję coś zmienić. Wystrój pokoju, ułożenie książek na półce, kolejność lakierów do paznokci, cokolwiek. Wierzę, że będzie dobrze. Nie pozwalajcie mi się poddać. Miłego dnia kruszynki.
DLACZEGO CHCESZ SCHUDNĄĆ?
To chyba dosyć oczywiste. Chcę stanąć przed lustrem, spojrzeć sobie w oczy i z czystym sumieniem powiedzieć "Hej mała, jesteś piękna!". Nie chcę się już krępować idąc na plażę. Nie chcę robić zakupów i martwić się, że ubrania brzydko na mnie leżą. Chcę błyszczeć. Chcę imponować innym przy pomocy swojego ciała. Chcę się podobać innym. Być pewna siebie. Chcę pokochać swoje ciało. Od początku do końca. Na zawsze.