Moje przekonania są na tyle silne, że nie są dla mnie problmatyczne.
Wystarczy, że ktoś zacznie ze mną dialog.
-Nie jest Ci tak trudno? No wiesz.. nie jeść mięsa, sera, jajek..
-A tobie nie jest trudno, no wiesz nie gwałcić młodych dziewczynek?
-Nie, bo to obrzydliwe.
-Moja odpowiedź jest taka sama.
Są faceci, którzy gwałcą małe dziewczynki. To nic, że są mniejszością, ale są. Tym facetom sie nie zazdrości, i Ci faceci nie powinni pytać nas, czy im zazdrościmy.
Dla mnie jest tak samo z jedzeniem. Są ludzie, którzy zabijają i jedzą zwierzęta. Dla mnie to coś na pograniczu gwałcenia dziacka. Wiem, że to jest słabe, chujowe, więc nie jest mi żal, że tego nie robię.
Z tą różnicą, że ja muszę akceptować w koło tych, którzy to robią. Dlatego, bo jestem jebaną mniejszością. Nie mogę chodzić i zaglądać ludziom do talerza. Nie mogę nawet im powiedzieć, że robią źle. Łatwo uznano by mnie za szaleńca. Nie słuchano by mnie.
Zakłądając, że zawsze cierpienie dziecka jest złe, czemu wyszliśmy z założenia, że cierpienie zwierząt takie nie jest?
Powiesz, że może jest, ale przecież i tak produkujemy zwierzę, żeby je zabić.
No cóż, dzieci też można produkować. Wtedy żaden zbok nie porwie Marysi, takiej Marysi zupełnie żywej, niewyprodukowanej, bo taki zbok, dostanie Marysie wyprodukowaną.
ZŁY przykład? Dla mięsożercy na pewno.
Dla nich wszystkie przykłady są słabę. Bo tylko to, co ludzkie jest nietykalne. Ludzkie. Ciekawe, czy wiedzą , co znaczy to słowo.