Ola. <3 Miało być dziś coś innego, ale ps odpiernicza i nie chce mi zapisać dzisiejszego spontanu z Donią. :C Ubolewam nad jakością, jaką oferuje nam photoblog, ale na pro szkoda mi szmalu. :< No i kocham wschody słońca, zdjęcie sprzed dwóch tygodni.
Jestem dziś wyjątkowo zmęczona. Może to za sprawą ostatnich bezsennych nocy. Przy takiej duchocie nie było mowy o śnie. Raz usnęłam dopiero po siódmej, jak zwinęłam rodzicom wiatrak z pokoju. Miał być dziś plenerek fotograficzny w Niemczech, ale pani doszła do wniosku, że przekładamy. Może to i lepiej. Jutro lecimy na basen z Roksią, później może jakieś lody z Pandą, Guzdecką i Kamilą - okaże się. No i wieczorem zdjęcia z Klaudią. :3 W czwartek tworzymy z Olą i Dominiką, a w piątek prawdobodnobnie (bo nie wiem czy coś mamie nie trzeba będzie pomagać) z moim Krejzolem. <3 Jak ja dawno nie widziałam tego słodkiego pyszczka. :< :* Ale w sobotę całe to wesele jest w Przewozie, także na plus. Jeszcze Magda nas w coś wkręciła. Super, że ktoś mnie zapytał o zdanie. ;_; Czytam właśnie "Intruza". Zaczynam się wciągać w tę historię, choć dalej do końca nie jarzę o co w tym wszystkim chodzi. Napiłabym się zimnej wody, ale chyba nikt nic do lodówki nie włożył. Wcale o mnie nie myślą. :< Wieczorem błąkałyśmy się z Olą i Donią po Lipinkach... Bidboksowanie na Piaskowej zawsze spoko. Pogryzły mnie komary. Ola wychodzi na każdym zdjęciu, jakby była niedorozwinięta. Jeszcze jakiś Bułgar ciągle do niej dzwonił... Co za faza. Przeżyłam dziś zawał, serio. Idę sobie drogą, robię zdjęcia kwiatkom, a tu nagle zdziwko - ktoś się zaczyna drzeć. Patrzę, a tam sarna zapiernicza. :O A za nią wilczur. Ale ja się przestraczyłam. Ten pies był ogromny. Tak samo, jak Donia chciała mi pokazać swoje szczeniaczki, a jej suczka prawie się na mnie rzuciła. Kisiel w gaciach i te sprawy. Przecież ja lubię psy. Nigdy żadnemu nic nie zrobiłam. Dlaczego one mnie tak traktują? Nie zasługuję na to. :< Czas zakończyć tę wypowiedź. Dobranoc robaczki. :*