No pewnie, bo lepiej robić beznadziejne focie z rąsi niż uczyć się na przedsiębiorczość. Nie no, nie mogę w nieskończoność tego przekładać i robić sama sobie wymówki. Po prostu jestem leniwa. Jeny. Na dodatek nie wiem, co kupić Elizie na urodziny. Nikt mi nie chce pomóc. Mam pewien pomysł, ale to jako hmmm dodatek. Mogłam jednak posprzątać ten pokój, bo muszę załawtić z tatą, aby przyjechał po nas do sofy w piątek, bo inaczej powrót autobusem o szóstej rano. Gorzej z Krejzolem, bo tam w weekend autobusy nie kursują, a jeszcze pan L. wyskoczył z plenerkiem w ten dzień. Przecież ja nie ogarnę. W sumie Dominice nie pasuje. Będę załatwiać coś w poniedziałek. Mi tam najlepiej odpowiada jakaś lipcowa data. Zostałabym u babci wtedy. Jak ja dawno nie robiłam grafik. ;o Palce mi pewnie odpadną. Już nie wspominając nawet, że w sierpniu będę dłubać w linoleum przez dziesięć dni. Wczorajszy spontaniczny wypad do Zielonej Góry na plus. No może pomijając fakt, że wydałam trochę kasy, którą gromadzę na obiektyw i, że wcisnęli Oli laptopa z samsunga, a nie, jak chciała z hp i zorientowałyśmy się dopiero w połowie drogi na dworzec pks. No spostrzegawcze to my jesteśmy, nie ma co. Takim właśnie sposobem musiałyśmy czekać do 21 na kolejny transport. Ale w Żarach to już miałyśmy niezłą fazę. W autobusie tak się śmiałyśmy z panem Bodziem, że ludzie sami śmiechem wybuchali. *-* Potem szybko do mnie po jakąś piżamkę i do Oli. Miałyśmy jakieś dziwne rozkminy. Nieważne. Ogólnie fajnie jest szorować glazurę w łazience i słuchać Alice in Chains. Jak ja wielbię głos Layne. <3