Dzisiaj był wypad do Gołuchowa. Powyżej pierwsze i chyba najlepsze zdjęcie właśnie z tego bajkowego miejsca.
Przez tą wycieczkę kilka rzeczy wpadło, kilka wypadło z mej głowy. Niestety nie pomogła. Miałam już nadzieje, że może coś mi się rozjaśni ale cóż, nici. Znów jestem smutasem...
Moja głowa od niedawna jest napchana czymś czego tak naprawdę nawet nie potrawie nazwać. Jakieś obawy, albo może złe marzenia ( jeżeli coś takiego w ogóle istnieje :-S). W każdym razie wszystko kręci się wokół przyszłości. To, że zaczęłam zajęcia w ŁDKu i to, że znów mijałam plastyk jeszcze bardziej paprze mów umysł tym wszystkim co będzie kiedyś. No i rodzice. Dzisiaj usłyszałam od nich coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Nie wiem co chcą przez to osiągnąć ale nigdy nie zrezygnuje z moich planów. Chcę osiągnąć to wszystko i dam rade! Zobaczycie!
Wczoraj coś, nie coś wyszło spod mojego pióra. Niestety jak zwykle więcej w głowie niż na kartce. Szczerze powiedziawszy to przydałyby się jeszcze jedne wakacje. No, na siłę to wystarczyłyby 2 tygodnie:D Brakuje mi tego siedzenia po nocach. W te wakacje mało było czasu na wpatrywanie się w księżyc z umysłem wędrującym gdzieś daleko. Jak ja kocham ten stan. Jest taki prosty. Wszystko wydaje się wtedy piękne. Aż tu nagle przychodzi dzień i znów wszystko staje się szare i takie puste. Nawet dzisiejszy park był płaski. Czegoś w nim brakowało.
Jest już późno a przede mną jeszcze tyle roboty. Geografia, polski, sprzątanie. I znów zaczyna się ten przeklęty tydzień.
Tydzień z jedną myślą rano i wieczorem: Czego w tym wszystkim brakuje...?